Nad Gardą można robić wiele rzeczy. Można żeglować, można pływać na kitesurfingu, można iść do jednego z miliona największych we Włoszech parków rozrywki. Można po prostu lenić się na leżaku z kieliszkiem Lugany, Sove lub Bardolino w dłoni. W przerwach pomiędzy jedną Luganą a drugim Bardolino warto jednak ruszyć na chwilę tyłek z leżaka i rozejrzeć się po okolicy. Te miasteczka, widoki i atmosfera całorocznych wakacji zasługują na chwile uwagi!
Lago di Garda
to idealny kompromis pomiędzy morzem, a jeziorem: śródziemnomorska roślinność, łagodny klimat, ośnieżone, górskie szczyty w oddali. Pocztówkowe widoki słynącego z lazurowej wody, największego (nawet 12 km szerokości a 55 długości!) i podobno najczystszego alpejskiego jeziora Włoch na długo zapadają w pamięć. Dojedziecie stąd w godzinę w Alpy, półtorej godziny zajmie dojazd do lotniska w Bergamo. Ale nie tylko infrastruktura dojazdowa jest świetna. Baza zarówno rozrywkowa jak i noclegowa jest na najwyższym poziomie: Włosi wykorzystali naturalne bogactwo i warunki tego terenu na stworzenie swojego turystycznego regionu idealnego.
Na początku wiosny tego roku mieliśmy ogromne szczęście na kilka dni zamieszkać w tym miejscu (dokładnie w Peschierze Del Garda). Chłonęliśmy włoską atmosferę jak hm reksio szynkę, nie przesadzając. Przy okazji pojeździliśmy trochę po okolicy i porozglądaliśmy się nieśpiesznie po najbliższych nabrzeżnych miasteczkach. To co tam zobaczyliśmy wygrało z jakimikolwiek wcześniejszymi wyobrażeniami na temat tego miejsca!
Z miejscowości nad samą Gardą odwiedziliśmy Sirmione, Lazise, Bardolino, Malcesine i Torri Del Benaco. A dlaczego okropnie ciężko wybrać tu jakieś naj, dowiecie się z opisu poniżej! (ps. na samym końcu jest info praktyczne).
Sirmione
Nasz pierwszy przystanek. Dlaczego? Wszyscy mówią że to najpiękniejsze miasteczko nad Gardą! Nie wiem czy nawał turystów, czy gorąc przy jedzeniu- ale nie znajduje się ono na naszym szczycie TOP GARDA. Jest zdecydowanie piękne, zdecydowanie klimatyczne i zdecydowanie warto je zobaczyć. Dlaczego jest tak znane?
Z dwóch powodów.
1. Lokalizacja: Sirmione leży na południowym krańcu jeziora, na samym końcu półwyspu, rozdzielającego wodny rejon Desenzano i Peschiery. Taki cieniutki kawałek lądu na samym dole jeziora, w najcieplejszej i najbardziej śródziemnomorskiej okolicy. Tak na prawdę na teren samego starego miasta wchodzi się mostem, więc chyba powinno się mówić że jest to wyspa. A mury obronne miasta otoczone są fosą z Gardy;)
2. Starożytne uzdrowisko. Miejscowe uzdrowisko (gorące źródła) były znane już rzymskim patrycjuszom. I od tego czasu, niezmiennie, turyści (tylko bardzo bogaci turyści, to się akurat nie zmieniło od strarożytności) mieszkają w tym miejscu i "zażywają" leczniczych właściwości Gardy. Płynąć łódką dookoła Sirmione jednym z punktów obowiązkowych każdej wycieczki jest oglądanie "bąbelków" czyli owych gorących źródeł wypływających gdzieś spod dna jeziora.
Samo miasteczko- stare, piękne, autentyczne, włoskie. Na samym końcu, w części najdalej wysuniętej w jezioro, znajduje się park archeologiczny zwany Grotami Katullusa oraz ruiny willi rzymskiej z okresu cesarstwa.
My zdecydowaliśmy się opłynąć ten półwyspep jedną z wielu znajdujących się na nabrzeżu motorówek, oferujących grupowe rejsy za niewielką opłatą. Zdecydowanie polecamy obejrzenie Sirmione z tej perspektywy! Fajnym momentem jest przepłynięcie pod mostem tak niskim, że autentycznie trzeba się schylać:) Z pokładu łódki (motorówki, chętni, około 15 osób zbierani są na nabrzeżu, koszt około 10 euro za osobę) świetnie widać zamek. Podobno, jako jedyna taka budowla na świecie posiada tak zaprojektowane mury aby można było w nie wpłynąć od strony jeziora.
W centralnym punkcie miejscowości, na placu, czyli Piazza Giosue Carducci, znajdują się oczywiście miliony knajpek oferujących włoskie jedzenie (i picie!). Ceny, o dziwo, nie były zawrotne. Zjedliśmy obowiązkową pizzę (ceny od kilku euro do kilkunastu za te z owocami morza), mój ulubiony makaron z zielonym pesto (którego nie było w karcie a mimo to zrobili <3 ), popiliśmy aperolem na bazie bruta, fantą i ciao!
Lazise
To miasto, pierwsze od Peschiery na północ, zachwyciło nas tym, że do dnia dzisiejszego posiada dookoła starówki autentyczne mury obronne! Średniowieczne, w pełni zachowane o wyglądzie jak z bajek, czyli takim, jak przynajmniej ja pamiętam z rysowanych w dzieciństwie murów. Pochodzą z XIV wieku, a historia zamku, którego są one częścią aż IX! Wrażenie- super.
Samo miasteczko posiada mały port, wcinający się w stare zabudowania. Nazywane jest Wenecją nad Gardą.
Niesamowite wrażenie zrobiło na mnie wnętrze bardzo starego kościółka S. Nicolo, z charakterystyczną wieżyczką przy porcie, zbudowany w XII wieku, gdzie na ścianach właściwie prawie nic nie ma. Wygląda jakby przez całą jego historię w środku nic się nie zmieniło i zachował pierwotne, bardzo skromne malowidła (już ledwo widoczne) i wyposażenie. Jest to bardzo mylące, gdyż kościółek ten przez wieki po prostu wiele przeszedł- służył za koszary, magazyn, teatr i kino.
Centralnym punktem miejscowości jest Piazza V. Emanuele, gdzie Leo padł już ze zmęczenia w wózku. Korzystając z chwili spokoju, jedliśmy bardzo niedobre makarony w typowo turystycznym "barze" (tak, lepiej nie jadać w miejscu na pierwszy rzut oka typowo nastawionym na szybką obsługę i "do widzenia" a takich widzieliśmy tam mnóstwo) i na szczęście szybko zmieniliśmy lokal. Całkiem niedaleko, przy promenadzie wzdłuż wybrzeża znaleźliśmy uroczą knajpkę Classique z przepięknym, idealnie włosko-gardowym widokiem i zalegliśmy na fotelach podziwiając to co mamy przed oczami z kolejnym kieliszkiem (tym razem prosseco) w dłoni. Jak możecie się domyślać, nastrój mieliśmy co najmniej bardzo dobry!
PS. dodatkowym plusem jeśli chodzi o rodziny z dziećmi jest spory park zabaw tuż przed murami. Leo właśnie tam wymęczył się przed snem, dzięki czemu mieliśmy całkiem sporo "wolnego" przy dalszym zwiedzaniu 😉
Bardolino
Bardolino słynie oczywiście z wina! Ale ja zapamiętam je z powodu lodów (jedna gałka rozmiarów naszych standardowych trzech!) oraz... krzywej wieży! :O Wieża stoi sobie przy samym nabrzeżu i dopełnia widoku małego włoskiego miasteczka. Na mnie nie zrobiło ono jakiegoś kolosalnego wrażenia, było bardzo ładne (no jak tutaj coś może być brzydkie) ale- znaleźliśmy naszym zdaniem ciekawsze w tej okolicy;)
Torri Del Benaco
To jest właśnie nasz hit!
Benaco to tak w ogóle stara nazwa Jeziora Garda. To chyba najładniejsze z miasteczek (nie licząc Punta San Vigilio, o którym pisałam juz tutaj), które widzieliśmy: portowy klimat, oryginalne, stare kamieniczki i restauracje wpadające wprost do jeziora.
Zachwyciło nas od pierwszego spojrzenia: XIV wieczna rezydencja, Castello Scaligero (a więc tak jakby zamek z nazwy, chociaż podobno to nie zamek), na której podwórko można sobie wejść ot tak, z ulicy. Jest fajnie zagospodarowane- zrobiono tutaj boiska dla dzieci i młodzieży. Dodatkowym smaczkiem jest olbrzymia XVIII szklarnia, przylegająca do murów "zamku", skrywająca wysokie na kilkanaście metrów drzewa cytrusowe! Takie szklarnie to na tym obszarze norma- gdy pierwszy raz je widzieliśmy, a raczej same ich pozostałości w postaci słupów ni stad ni zowąd wystających na podwórkach przy starych zabudowaniach, nie wiedzieliśmy o co chodzi i dopiero drogą dedukcji doszliśmy do tego, że to właśnie CYTRUSY. Okazało się, że zachodnie wybrzeże Gardy, czyli to po przeciwnej stronie, bywa nawet nazywane "Rivierą cytrynową" (Riviera dei Limoni) ze względu na świetne warunki wzrostu tych owoców, hodowanych tu od zawsze.
Za co jeszcze pokochaliśmy Torri Del Benaco? Za piękną promenadę wzdłuż jeziora (ok, to tutaj dość typowe) i niesamowite miejsce znalezione znów przypadkiem, przy tym właśnie nabrzeżu- rodzinny ogród zabaw. Tuż za starym murem, wśród pięknych oliwkowych drzew, na terenie starej Villi Melisa, znajduje się wielki plac zabaw dla dzieci oraz miejsca do spędzania wspólnego czasu dla dorosłych. Widzieliśmy tam zarówno "starszyznę" grającą w szachy jak i młode mamy siedzące wspólnie i rozmawiajce podczas gdy ich pociechy latały beztrosko po całym ogrodzie. Miejsce publiczne i darmowe, czynne od 8.00 do 19.00, nowoczesne zadbane zabawki.
Malcesine
Najdalej wysunięta na północ miejscowość, którą odwiedziliśmy. Leo wykończony po zabawie we wspomnianym rodzinnym ogrodzie w Torri Del Benaco zasnął w samochodzie, więc zwiedzaliśmy to miasteczko po kolei:) Ja zdążyłam wdrapać się na zamek w ostatniej chwili (w sumie już było zamykane ale Panie wpuściły mnie jeszcze na zdjęcia) na zachód słońca. Zależało mi na zobaczeniu go choć raz z tej już północnej, węższej części jeziora, gdy zachodzi nad wysokimi górami. Widok wynagrodził 15 minut gubienia się w tym niesamowicie pokręconym, starym miasteczku, gdy prawie biegiem próbowałam rozeznać się w terenie i szybko znaleźć drogę do zamku. Przy okazji odkryłam, że każda z uliczek prowadzących w kierunku wody jest właściwie ślepa- kończy się wodą:D i nie można przejść z jednej mikro zatoczki do drugiej bezpośrednio nad nią, tylko należy cofnąć się w stronę lądu i próbować strzelić, która z nich prowadzi nie nad wodę, tylko dalej, równolegle do niej;)
Informacje praktyczne
Dojazd
Do regionu Jeziora Garda z Polski najszybciej dostaniecie się samolotem. Z Warszawy Wizzairem można dolecieć do Mediolanu/Bergamo. Lotnisko to niewielka odległość od Gardy (z lotniska Bergamo do Peschiery jest dokładnie 93 km, odległość od Werony, gdzie Wizzair latał-może wznowią- to na prawdę symboliczne 20 km!), można dojechać również busem ale samochód na pewno się przyda jeśli chcecie pojeździć trochę po okolicy, lub jak my, jesteście z małym dzieckiem. Poza sezonem można znaleźć bilety do Mediolanu za około 60 zł w jedną stronę, teraz i latem jest dość drogo-150/250 zł w jedną stronę. Wizzairem do Mediolanu/Bergamo dostaniecie się również z Katowic i Gdańska.
Ryanair z Warszawy również lata do Mediolanu/Bergamo i z tego co widać loty są nieco tańsze: w lipcu za 160 zł w dwie strony! Biorąc pod uwagę, że w Ryanairze można (jeszcze) mieć normalną mała walizeczkę jako bagaż podręczny, jest to zdecydowanie lepsza opcja niż Wizzair na tym kierunku. Minusem jest dojazd na lotnisko w Modlinie. Ryanairem dostaniemy się do Mediolanu również z Gdańska, Wrocławia i Krakowa oraz Katowic (na lotnisko Mediolan/Malpensa)
Trasa samochodowa jest również kusząca, szczególnie, gdy jedziecie większą ilością osób i samochód nie pali jak smok. Z Warszawy do miejscowości Riva Del Garda, czyli pierwszego przystanku od północy już nad jeziorem, jest dokładnie 1340 km. 14 godzin w samochodzie i jesteśmy! 😀
Auto można wynająć bezpośrednio na lotnisku, ale taniej będzie zrobić to oczywiście wcześniej i przez internet. Nieco taniej będzie, gdy wynajmiemy je za pośrednictwem linii z którą lecimy (system premiowy i punktowy do późniejszego wykorzystania). Zawsze sprawdzamy ceny w każdej możliwej konfiguracji, tym razem najkorzystniej wyszło nam wynająć auto przez Wizzair w wypożyczalni Europcar.
Gdy liczyliśmy koszty samolotu (łącznie z wypożyczeniem auta na miejscu) i samochodu (paliwo, winietki autostradowe) wyszło nam mniej więcej tyle samo, zdecydowaliśmy się więc na lot i wypożyczenie auta na miejscu.
Noclegi
Nie możemy polecić nic konkretnego (spaliśmy u znajomych), ale przed wyjazdem w to miejsce sprawdźcie koniecznie kampingi: w tym regionie to najpopularniejsza forma spędzania wakacji! Kampingi są na bardzo wysokim poziomie, leża tuż przy plaży i często oferują baseny i inne atrakcje na swoim terenie. Sporo firm z Polski zajmuje się pośrednictwem w załatwianiu formalności np. VacanSolei. Jeśli wolicie zamawiać bezpośrednio ja niezmiennie polecam Booking.
Inne atrakcje: parki rozrywki!
W okolicy znajduje się prawdziwe królestwo parków rozrywki. Wśród wyzej wymienionych miejscowości znajdziecie kilka większych i mniejszych parków rozrywki, z których najsłynniejszy ( i największy, ma ponad 60 ha i 70 różnych atrakcji!) jest Gardaland. Inne to: Movieland Studios, Canewaworld, Parco Natura Viva i Sea World. Wejście do Gardaland to koszt 32 Euro za cały dzień.
Wynajem łodzi
Super sprawą jest wynajęcie w sezonie motorówki kabinowej i samodzielne przemieszczanie się drogą wodną. Może to być szczególnie ważne właśnie latem, gdy wzdłuż jeziora pojawiają się niemałe korki. Motorówkę może wynająć każdy posiadający zwykłe prawo jazdy (na silnik max 40 km) na 4 lub 8 godzin. Takie łodzie mogą być nawet dziesięcioosobowe! Hitem jest wypłynięcie z dziećmi (w kapokach oczywiście, i nieco starsze niż Leo) na środek jeziora i skakanie do lazurowej wody wprost z łodzi... Można tak spędzić cały dzień! Koszt to 170 euro plus obowiązkowe ubezpieczenie 20 Euro oraz paliwo.
Już wiecie, dlaczego tak ciężko wybrać tu swoje naj? Celowo w tytule nie zawarłam żadnego sformułowania mającego świadczyć o tym, że zobaczyliśmy wszystkie miasteczka nad Gardą, a to sa te najładniejsze. Nie, widzieliśmy dokładnie te, które opisałam, wszystkie były niesamaowite z osobna, a wzięte razem, jedno po drugim, zrobiły na nas takie wrażenie, że ciężko to opisać słowami. Dodatkowo, już po przyjeździe, okazało się że akurat wszystkie te miasteczka, poza Sirmione, leżą na tzw. Rivierze Oliwnej (Riviera degli Olivi) 🙂 Na dokładnie przyjrzenie się, zwiedzenie i opisanie czeka więc jeszcze Riviera na przeciwko, w królestwie cytrusowych szklarni!;)