Czyli NOWE, w końcu zobaczone! Miejsca mniej oczywiste, ale równie ważne.
Pisałam już, że w Moskwie jest co robić. Pisałam też, że nasza wishlista była bardzo długa. Teraz w końcu napiszę, co z niej udało nam się zobaczyć NOWEGO podczas ostatniej wizyty (poza dokończeniem "siódemki" Stalina, którą już widzieliście), co z tego nas zachwyciło, co rozczarowało, a co wpisujemy na listę naszych ulubionych miejsc w stolicy największego kraju na świecie.
Ten post zaczynamy prawie w tym samym miejscu, w którym skończył się poprzedni: przy Budynku Ministerstwa Spraw Zagranicznych, jednej ze słynnych Siedmiu Sióstr Stalina. Stoi on dokładnie na jednym z końców ulicy, od której wzięła się nazwa całej, ważnej w kulturze rosyjskiej dzielnicy.
Arbat
Dzielnica artystów, modna od XVIII wieku. Większość jej zabudowy to ciekawe przykłady XX wiecznej architektury secesyjnej (dla odróżnienia od reszty Moskwy, budynki są tu dużo niższe, czasem nawet parterowe) i, niestety, konstruktywistycznej- przebijają się dość mocno dziwaczne przykłady szalonej architektury nazwijmy to, nowoczesnej.
Arbat to bardzo ważne miejsce w rosyjskiej kulturze. Mieszkali tu i tworzyli tacy artyści jak chociażby Bułat Okudżawa, Aleksander Puszkin czy Anatolij Rybakow. Ulica pojawiała się w wielu powieściach czy utworach, z bardziej znanych: "Dzieci Arbatu" Rybakowa, "Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa. Wiele miast w Rosji ma swoje odpowiedniki Arbatu.
Aktualnie deptak moskiewskiego Arbatu stanowi jedną z największych atrakcji turystycznych miasta, przyciąga drobnych artystów ulicznych, żebraków i handlarzy pamiątkami. Nas również przyciągnęła jej legenda i opinia niesamowitego miejsca.
Przeszliśmy się się tą ulicą i okolicami, i szczerze muszę powiedzieć, że nie zrobiła ona na nas większego wrażenia. Stara, niska zabudowa -owszem, zupełnie inna od reszty Moskwy, warto zobaczyć. Ale samego słynnego "modnego klimatu" jakoś niestety nie poczuliśmy. Może taki właśnie jest Arbat? Miejscami szary, typowy, pełen codziennych problemów zwykłych ludzi, a jednocześnie pełny tajemnic, dziwacznych zestawień kolorów, innych ludzi i budynków, od których bolą oczy. Nieoczywisty.
Czy warto go zobaczyć? Moim zdaniem, na pewno są w Moskwie fajniejsze miejsca, bardziej charakterystyczne, ale dla pełnego obrazu tego miasta, jeśli macie więcej czasu, nie zaszkodzi sprawdzić, na własne oczy, jak to wygląda. Osobiście najbardziej spodobał mi się pomnik Bułata Okudżawy- jest to postać, którą znam od dawna, właśnie z jego utworów śpiewanych przez naszego Zastępowego jeszcze w ZHP (pozdrawiam Hufiec Sławno i drużynę im. Rudego z Darłowa!!!). To miejsce, nie tylko mi zresztą, będzie się kojarzyć właśnie z tą postacią. Co ciekawe, przed pomnikiem Okudżawy znajduje się niewysoki postument, miejsce chyba specjalnie do tego stworzone, gdzie wielbiciele barda i poety deklamują jego wiersze! Byliśmy świadkami takiego "pokazu" dwukrotnie podczas pobytu w Moskwie- raz właśnie przed pomnikiem Okudżawy, a raz przed pomnikiem Puszkina. Młodzi ludzie kilkadziesiąt minut, z pamięci, potrafią deklamować z wielkim uczuciem ważne dla nich teksty. Mają przy tym dużą publiczność, niejednokrotnie wzruszoną, płaczącą, bijącą brawo. Ta słynna romantyczna rosyjska dusza. Żyje w młodym pokoleniu, to widać.
Ps. Na Arbacie znajdziecie wiele knajpek, my polecamy sieciówkę MuMu (pisze się My My). Jedliśmy tu zarówno pod Kremlem jak i właśnie tuż przy pomniku Okudżawy. Smacznie, i jak na Moskwę, niedrogo. Za obiad dla naszej trójki (zupy, drugie dania, coś do picia) zapłaciliśmy łącznie jakieś 100-120 zł.
Łubianka
To było niezłe zaskoczenie. Jak coś, położone tak blisko miejsc, po których kręciłam się rok temu milion razy, mogło umknąć mojej uwadze. Szczególnie, że było to jedno z miejsc o których sporo słyszałam i koniecznie chciałam zobaczyć na żywo.
Łubianka to nazwa całej dzielnicy, ale, tak na prawdę, prawie każdy kojarzy tą nazwę z pewnym budynkiem. A dokładnie z dawną siedzibą NKWD i KGB, a obecnie FSB. Nie wiecie, o czym mówimy?
W piwnicy tego budynku istniało "tajne" więzienie śledcze, gdzie w czasie terroru stalinowskiego zamordowano wielu więźniów politycznych. Również wielu Polaków, których upamiętniono napisem na jednej z tablic przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie: "ŁUBIANKA - BUTYRKI 1939 - 1945".
NKWD: Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych ZSRR. Z Gienricha Jagodą na czele, mianowanym przez Stalina na to stanowisko w 1934 roku, struktury te miały ogromną rolę w przeprowadzeniu tzw. Wielkiej Czystki. Zatrzymajmy się przez chwilę na tym człowieku. Nie było to bowiem jego jedyne 'osiągnięcie'. Jagoda to ciekawa i straszna postać. Był on np. kierownikiem budowy Biełmorkanału, czyli kanału łączącego Morze Bałtyckie z Morze Białym. Przy budowie tej 277 km przeprawy pracowało 170 tysięcy więźniów politycznych plus robotnicy. Z racji braku, jak zwykle w tym kraju, odpowiedniego sprzętu, materiałów i mechanizmów, ponad 1/3 z nich zmarła przy budowie.
- Jedynym sprzętem, jakim dysponowali więźniowie na początku budowy była TACZKA. Później jeszcze własnoręcznie zbudowane dźwigi drewniane. Brakowało łopat i siekier. Kolejka wąskotorowa była doprowadzona dopiero w końcowym etapie budowy.
- Wykopano 2,5 miliona metrów sześciennych skalnego gruzu, 21 milionów metrów sześciennych ziemi. Ręcznie.
- Z racji braku metalu, wrota śluz zbudowano, jako jedyny taki przypadek na świecie- z drewna.
- W czasie rozpoczynania prac nie było planów, jak ma wyglądać budowa.
- Termin, w jakim przekopano kanał miał wynosić 20 miesięcy. I tyle też wyniósł.
- Według różnych szacunków zginęło od 25 do 250 tysięcy ludzi.
I teraz kwintesencja stalinowskiej polityki gospodarczej: kanał ogromnym wysiłkiem i z cenę wielu istnień, oddano w planowanym terminie, ale nie nadawał się on do planowanego użytku. Z powodu pośpiechu, był zbyt płytki aby mogły nim płynąć wojskowe jednostki przerzucane w razie wojny z Bałtyku do Morza Białego i stamtąd przez Ocean Arktyczny na Pacyfik. Spławiano za to nim... drewno. Ale za to po poglębieniu podobno do czegoś się w Związku Radzieckim i Rosji przydał.
Po NKWD nastały w tym budynku rządy KGB. Powinniście kojarzyć tą formację z Putinem. Za Wiki: "radziecki resort ochrony bezpieczeństwa ZSRR, w tym: kontrwywiad w sprawach cywilnych i wojskowych, wywiad w sprawach cywilnych. Jedna z dwóch służb specjalnych ZSRR. Stosował inwigilację ludności, zwalczanie rzeczywistych i domniemanych przeciwników KPZR, zwalczanie niezależnego obiegu informacji itp." Obecnie w budynku znajduje się następca KGB czyli Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB).
Tak czy inaczej: ten budynek to dla mnie, i chyba nie tylko dla mnie, symbol zła i okrucieństwa. Autentycznie, widząc go na własne oczy, czułam jakiś dziwny rodzaj strachu, podświadomie wyobrażając sobie ile cierpienia w tym miejscu zadano. Ile ludzi weszło przez te drzwi czy inne drzwi i już z niego nie wyszło.
Poza tym przerażającym miejscem, Łubianka to ładna dzielnica, z restauracyjnymi ogródkami, starymi budynkami i cerkwiami, niewysoką zabudową, sklepami z pamiątkami, bardzo blisko Kremla i najstarszej dzielnicy- Kitay Gorod. Zatrzymaliśmy się po drodze na pizzę, piwo i wifi, złapała nas okrutna burza. Leo spał w wózku więc mieliśmy jakieś 2h na przetrawienie tego miejsca.
Następnego dnia, jako, że znów było deszczowo, wybraliśmy się do jedynego muzeum (poza kremlowskimi), które koniecznie chcieliśmy zobaczyć.
Muzeum Historii Gułagu
Rzadko chodzimy do muzeów, ale to wyjątkowo podpasowało nam tematycznie. Bezpośrednio bowiem wiąże się z jednym z głównych celów naszego wyjazdu, jakim było odwiedzenie miejsca urodzenia mojej babci, zesłanej razem z cała rodziną pierwszym transportem z Polski na Syberię.
Muzeum mieści się obecnie w nowym budynku, otwartym dopiero w 2015 roku, przy ulicy 1. Samotiocznym Pierieułku. Jeśli macie starsze przewodniki czy mapy, skierują Was one do starego, malutkiego muzeum. To nowe ma aż 3 000 metrów powierzchni wystawowej i mieści się w bardzo nowoczesnym budynku. Cała wystawa jest urządzona na najwyższym poziomie multimedialności: są wyświetlane filmy i relacje świadków, sporo rzeczy można sobie "poklikać", powybierać i przewijać. Większość opisów jest również w języku angielskim, zaskakuje ich brak pod koniec wystawy. Wrażenie jest takiej, jakby tam jeszcze nie zdążyli z tłumaczeniami;)
Tematyka, oczywiście, związana z tym czarnym okresem historii Rosji. Ok, może "tym czarniejszym z czarnych". GUŁag, akronim rosyjskich wyrazów oznaczających Główny Zarząd Poprawczych Obozów Pracy stosuje się zamiennie z nazwą łagry.
W Muzeum Historii Gułagu znajdziecie na przykład opis i eksponaty związane z budową Biełmorkanału, o którym pisałam wyżej. Jest wielka mapa z zaznaczonym kanałem, są bardzo ciekawe ekspozycje, tak jak np. wielkie puzzle/szufladki/skrytki na stole, kryjące zdjęcia i przedmioty z tego czasu i miejsca.
Jednym z elementów ekspozycji, pierwszym widocznym od razu po wejściu na salę wystawową, są drzwi przywiezione z więzień na terenie całego kraju. Połączono je w konstrukcję przypominającą najmniejszą celę więzienną w petersburskim więzieniu Kriesty. Można wejść do środka takiej "celi". Świadomość, że są to autentyczne drzwi, z autentycznych rosyjskich więzień, za którymi rozgrywał się dramat milionów ludzi jest przerażająca.
Osobna wystawa opowiada o gułagu jako o "kompleksie łagrowo-przemysłowym", zorganizowanym mechanizmie przetwarzania ludzi w mięso industrialne.
Na wystawie zgromadzono też przedmioty z łagrów, rzeczy osobiste więźniów, dokumenty, fotografie, relacje świadków. Największe wrażenie wywarły rzeczy osobiste takie jak np. maski ogrzewające twarz, uszyte przez więźniów z kawałków tego co było pod ręką, czy fragmenty listów pisanych na strzępkach ubrań do bliskich.
Wystawa Muzeum kończy się na ścianie, na której widnieje pytanie skierowane do odwiedzających: Co możemy zrobić, aby to już się nie powtórzyło?
Informacje praktyczne
Adres: 127473 Moscow, 1-y Samotechniy Pereulok 9,
najbliższe metro:Dostoevskaya, Novoslobodskaya
Zwiedzanie z dzieckiem/os. na wózku
Niestety, Muzeum nie jest przystosowane dla dzieci w wózkach czy osób niepełnosprawnych. Już na samym wejściu brakuje ułatwień- kilka stopni bez rampy niestety skutecznie zblokuje wejście jakimkolwiek wózkiem. W środku brakuje wind na wyższe piętro (aby obejrzeć całą wystawę należy kilkukrotnie wejść i zejść ze schodów wewnątrz głównych sal). Jest za to mała kantynka/bar gdzie po obejrzeniu muzeum można coś zjeść i wypić. Udało nam się zakupić w znośnej cenie smaczne zupy, kawy i przekąski. Leo miał ze sobą obiad, Pani bez problemu odgrzała mu go w piekarniku.
Mimo ciężkiej tematyki, w muzeum nie ma drastycznych zdjęć, takich, które mogłyby przestraszyć dziecko. Oczywiście, brakuje tam atrakcji dla dzieci, ale jeśli, tak jak my, rodzice bardzo chcą zobaczyć to miejsce to dzieci przy tym raczej nie ucierpią;)
Czy warto tam zajść? Zdecydowanie TAK.
Kreml-Zbrojownia
Kolejny raz weszliśmy za mury Kremla! Tym razem naszym celem było zobaczenie tej słynnej, opiewanej na całym świecie ZBROJOWNI- czyli muzeum z największymi skarbami Rosji.
To właśnie tu znajdują się, światowej sławy arcydzieła jubilerskie, jaja Farberge. Ta wystawa, a właściwie jedna gablota to największe rozczarowanie tego miejsca. Jaj stało raptem około 10 sztuk! Szczerze, nastawialiśmy się na nieco więcej, wiedząc, że jest to największa taka kolekcja na świecie. Jaja podobno podróżują na wystawy zagraniczne, może więc mieliśmy akurat pecha?
Poza tym, pełno tu od wieków przechowywanych w carskich skarbcach drogocennych przedmiotów, wykonanych w warsztatach kremlowskich oraz otrzymanych od poselstw z innych państw (w tym z Polski!). Duże wrażenie robi sala ze strojami Carów i Caryc, np Carycy Katarzyny (suknie z czasów nastoletnich, gdy miała dziwnie wąską talię, stoją niedaleko obszernych sukien szytych dla niej pod koniec rządów. Aż nierealne, rozmiar talii zwiększył się chyba z 20 razy).
Najciekawsze były dla nas KAROCE: mnóstwo w jednej sali, ogromne, malutkie, dziecięce. Wożące święte tyłki Iwana Groźnego czy Carycy Katarzyny.
To w tym budynku prezentowane były, jako łupy wojenne, trony z z Sali Senatorskiej i Sali Tronowej Zamku Królewskiego w Warszawie wywiezione z Warszawy pod koniec 1831 roku.
W środku nie można robić zdjęć;( Więc mamy tylko to, co nagrało się niechcący na telefonie Adriana 😛
Informacje praktyczne:
Bilety na każdą godzinę są limitowane. Należy ustawić się w kolejce przy budyneczku/pawilonie/kiosku z biletami pod murami Kremla w Parku Aleksandrowskim. Nam zajęło to JEDYNIE jakąś godzinkę- zaczęliśmy w niej stać, gdy kolejka była równa z budynkiem. Gdy kupiliśmy bilety kolejka sięgała już jakieś 200 metrów dalej. Najlepiej przyjść z samego rana.
Przy wejściu każdy dostaje audio przewodnik z transkrypcją opisów również po angielsku. Opisy nie są pełne, przewodnik omawia przykładowe eksponaty z każdej sali.
Zbrojownia czynna jest od 10.00 do 18.00 ale w ciągu dnia jest tylko kilka wejść: o 10.00, 12.00, 14.30 i 16.30 (w szczycie sezonu jest ich nieco więcej). OPRÓCZ CZWARTKU!
Bilety kosztują 700 rubli. Poniżej 16 roku życia są bezpłatne.
Zwiedzanie z dzieckiem/os. na wózku
Znów brak wind i ramp, z wózkiem się nie przejedzie, należy zostawić go na dole wielkich schodów przy ochronie. Nasz Leo akurat miał porę drzemki- dostaliśmy bilety na ostatni tego dnia wolny seans o 13.30, więc nie mieliśmy wyjścia. Na szczęście zaskoczył nas totalnie, nie jęcząc, a oglądają z nami całą wystawę, słuchając transkrypcji (koniecznie chciał chodzić z tym mini radyjkiem wielkości dyktafonu przy uchu i tak jak mama i tata słuchać co pan tam mówi 😀 ) Bardzo spodobały mu się karety, wszechobecne złoootooo, historie o przedmiotach, które mu tłumaczyliśmy. O dziwo, zasnął dopiero po wyjściu, czyli po jakiejś godzinie.
Czy warto tam zajść? Naszym zdaniem, jak najbardziej tak! To co można zobaczyć w środku jest zdecydowanie unikatowe na skalę światową.
Moskiewskie City
Czyli Moskiewskie Międzynarodowe Centrum Biznesowe. Znajdujące się na zachód od centrum, przy trzeciej obwodnicy Moskwy, ale doszliśmy tam na piechotę z Dworca Kazańskiego spacerem wzdłuż rzeki Moskwa.
W tym centralnym obszarze biznesowym rosyjskiej stolicy znajduje się kompleks wieżowców. Cały, budowany od 2006 roku obszar pełni funkcje biznesowo-handlowo-rozrywkową. Aktualnie znajduje się tu 7 z 10 najwyższych wieżowców w Europie. Obszar wciąż jest w budowie.
Najwyższy z wieżowców, Federation Tower z 2015 roku, ma 374 metry i 95 pięter. Oprócz niego, możemy tu podziwiać na prawdę sporo przykładów nowoczesnej architektury wysokościowej. Mi najbardziej spodobał się pokręcony, przeczący na pierwszy rzut oka prawom fizyki Evolution Tower i bardzo estetyczny moim zdaniem Gorod Stolic (albo Capital City) -dwie wieże symbolizujące dwa największe miasta w Rosji: Moskwę i St. Petersburg. Mylne wrażenie najwyższego budynku miałam patrząc na ten złotawy Mercury City Tower.
Cały spis i opis wszystkich budynków znajdziecie tutaj: https://pl.wikipedia.org/wiki/Moskiewskie_Międzynarodowe_Centrum_Biznesowe
A gdybyście chcieli sobie kupić albo wynająć jakieś przytulne gniazdko w tym miejscu to polecam stronę: http://themoscowcity.com/en/ 😉 Tak na przykład 70 metró w OKO Tower za 35 000 000 $ 😀 Albo miesięcznie za jedyne 8 000 $ uff 😉
Czy warto to zobaczyć? Oczywiście, różni się zdecydowanie od reszty zabudowy Moskwy. Pokazuje nowoczesną, już nie zakompleksioną (odróżnieniu od wieżowców stalinowskich ) twarz tego pięknego miasta. To, co prawda, raptem jakaś 1/1000 tego co można podziwiać w Dubaju czy Singapurze, ale i tak warto.
Koniec z Moskwą na jakiś czas.
Koniec z pierwszym przystankiem naszej trasy.