Lubimy spać w ciekawych miejscach, ale tym razem to juz przegięliśmy.
Val di Sole, czyli włoska Dolina Słońca, to nie bez powodu jedna z najpopularniejszych zimowych destynacji, również Polaków. Poszarpane skalne szczyty Dolomitów Brenta, które w tym miejscu można po prostu dotknąć (i oczywiście z nich zjechać) to według mnie najpiękniejsze masywy Alp. Widoki i ilość słońca w ciągu roku, świetnie przygotowane trasy na różny stopień zaawansowania (ale najwięcej dla średnio- i zaawansowanych), włoska kuchnia, duże kurorty i małe, klimatyczne miasteczka- oto dlaczego już trzeci raz właśnie tutaj chcieliśmy spędzić kilka dni na desce.
Rezerwując hotel w dniu wylotu do Mediolanu, aby stamtąd ruszyć dalej właśnie gdzieś w Val di Sole, szukałam przede wszystkim czegoś blisko stoku ze względu na planowaną, naprzemienną opiekę nad Leo. Nie chcieliśmy dojeżdżać zbyt daleko do ewentualnych wspólnych spotkań np. na obiad na stoku.
Drugą, najważniejszą zmienną, na którą przede wszystkim zwracaliśmy uwagę była cena. Trzeba wiedzieć, że ta okolica do najtańszych nie należy. Ok, nie bójmy się tego powiedzieć: jest cholernie drogo:) Średnia cena za pokój w sezonie to kilkaset euro. Nie mówiąc o jako-takim standardzie, bliskości stoków i wymaganiach, gdy chcesz mieć nieco więcej miejsca. Szukając siedmiu noclegów w Madonnie di Campiglio (główny kurort) w tym okresie, za naszą trójkę ceny wahały się od 4000 do 36 000 zł (a nie były to oferty z karnetem w cenie!). No i trzeba wiedzieć, że we Włoszech nie jest to nawet jeszcze sezon!
W miejscowościach, z których możesz się wciągnąć wyciągami i zjechać do Madonny, czyli jesteś generalnie blisko stoku i cały rejon zjazdowy masz w zasięgu bez zdejmowania deski, typu Folgarida, Marilleva, Pinzolo, ceny były zdecydowanie niższe, ale również w granicach szaleństwa. Za zwykły hotelowy pokój, z ewentualną dostawką w formie łóżeczka dziecięcego ceny wahały się od 2500 do 5000 zł. Mieszkania kosztowały bardzo różnie, z tym, że często wyglądały jak przerobiona (niezbyt pomyślnie albo niezbyt do końca) stodoła, ale ceny za nic specjalnego (blisko dziadostwa) i ciasnotę daleko od stoku oscylowały w granicach 2500- 3000 zł.
Po przeszukaniu całego Internetu zobaczyłam przyjemną dla portfela ofertę nazwaną tajemniczo: Res.Albarè/Solaria Apt.Solandra. Obiekt położony na stoku w Marillevie 1400, tuż obok kolejki gondolowej, standard na zdjęciach- generalnie ok, całe mieszkanie z kuchnią i jedną sypialnią a cena- jakby połowa tego co powinno być, dokładnie 1890 zł (455 euro)!
Niepewność zasiało mnóstwo różnych zdjęć w ofercie, z różnych mieszkań, niektórych nieco lepszych, innych nieco gorszych...
Po wpisaniu tej nazwy w Google, wyskoczyło mi sporo skojarzeń z Hotelem Solaria. No i tu zaczęły się schody. Hotel Solaria wyglądał z zewnątrz identycznie i pokazywał tą sama lokalizację, co nasze znalezisko. Natomiast w środku- koszmar PRLowskiego snu. Czy to jest to samo? O co chodzi? Czy zaufać zdjęciom z oferty, czy tym z Internetu?
Zarówno nasz obiekt, jak i owy Hotel Solaria miał dobre opinie. Z zaznaczeniem, że ten drugi: tylko dla ludzi, którzy jadą tam jeździć na nartach a nie siedzieć w hotelu! Zdecydowaliśmy się, że trudno- zaryzykujemy, w końcu jedziemy na narty! Tzn. na deskę;)! Chodzi przecież o to, żeby być blisko gór i stoków, jeśli reszta jest wg komentatorów w porządku, to nie ma co przepłacać na takie samo mieszkanie tylko dalej i drożej. Jak to mówi nasze ulubione przysłowie, No risk no fun!
No i był fun:)
Zaczęło się od tego, ze dojeżdżając na miejsce o 2.00 w nocy, musieliśmy odebrać klucze od jakiegoś Pana z restauracji na terenie kompleksu (terenie miejscowości?). Jak się okazało, recepcji czy też kogoś z obsługi nie zobaczyliśmy przez cały nasz pobyt.
Kontakt telefoniczny z osobą obsługująca ten wynajem był w porządku, poza małą nieścisłością: zamiast podać nam adres, pod który mamy jechać, dostaliśmy... współrzędne geograficzne 😀
Udało nam się dojechać serpentynami do miejscowości, czy też kompleksu hotelowego, położonego na tych 1400 metrach nad poziomem morza.
Udało nam się odebrać klucze i znaleźć odpowiedni budynek, jeden z kilkunastu identycznych.
I w końcu: Udało nam się nie trafić na Hotel Solaria!
Marilleva 1400
Jak się okazało, ogromny kompleks hotelowy położony na zboczu góry w latach najprawdopodobniej '70 ubiegłego stulecia to niezły labirynt i zagadka jednocześnie. Żeby dobrze wytłumaczyć, o co chodzi, gdzie my byliśmy, a o co się otarliśmy, musimy zacząć od powietrza:
To jest cała miejscowość Marilleva 1400. Składają się na nią wyłącznie hotele i apartamentowce przeznaczone dla turystów. Prawie wszystkie wyglądają z zewnątrz tak samo. Mieszczą się w nich jednak hotele i apartamenty o zdecydowanie różnym standardzie i wyposażeniu. Wyżej są już tylko stoki.
Ten wielki, złożony budynek na dole zdjęcia to (jakby nie było- jedna) całość. Składający się z siedmiu (!) budynków, każdy o kilku, zazwyczaj siedmiu pietrach rozłożonych na zboczu. Pomiędzy budynkami wybudowano łączniki, również z mieszkaniami, scalające to rozłożyste cudo architektury ubiegłego wieku we wspomnianą całość. W budynkach tych przewidziano wszystko, czego turysta górski może potrzebować na wczasach. Są więc: "centrum sportowe" a w nim basen i sauna, "centrum handlowe" a w nim pokój z grami dla dzieci i młodzieży czy też bawialnia, pizzeria, pokój telewizyjny, pokój z wifi, sklepy z pamiątkami, sklep sportowy, sklep spożywczy, korty tenisowe na dachach wielu z budynków (!), bary, restauracje, apteka. A do tego środkowa stacja kolejki gondolowej tuż po wyjściu z hotelu.
Cud miód i malina. Ten plan nie miał minusów- w latach '70 XX wieku.
Zaczęliśmy podejrzewać, że coś jest nie tak, gdy owe Panie Recepcjonistki w recepcji znalezionej w łączniku pomiędzy budynkami stwierdziły, że nie zajmują się naszym mieszkaniem, ani nie są odpowiedzialne na Hotel Solaria. A oficjalna recepcja Hotelu Solaria była zamknięta na głucho, zamek otoczony grubym łańcuchem, natomiast szpary w drzwiach szmatami, broniącymi dostępu śniegom do środka.
Nie udało mi się znaleźć w Internecie nawet zdania tłumaczącego, o co chodzi w tym hotelu. Recepcjonistki nie miały ani jednej ulotki mówiącej coś o historii czy wyjaśniającej skomplikowaną, zapewne bardzo nowoczesną jak na swoje czasy strukturę tej bryły. Powiedziały tylko tyle, co same wiedziały.
Okazało się, że ten olbrzymi twór jest obecnie bardzo podzielony.
Jedna z części, czyli budynki nr 2 i 3 stanowi zamknięty (oficjalnie "remontowany") obecnie Hotel Solaria.
W większości budynki nr 1, 4, 5 i 6 to obecnie apartamenty (mieszkania) wynajmowane turystom przez jakąś jedną agencję (mającą tam właśnie recepcję). Ale wiele z tych mieszkań jest w rękach prywatnych i jedynie odnajmują je turystom na zimę.
Budynek nr 7, czyli ten, w którym mieliśmy spać, leżący na samym końcu, jako jedyny, od czasu powstania został wyremontowany i zmodernizowany! Jakiś czas temu został wykupiony przez osoby prywatne.
Sytuacja obiektu jest więc nieco skomplikowana. Nasze mieszkanie również zostało wynajęte za pośrednictwem jakiejś agencji wynajmu, mającej swoją siedzibę podobno niżej, w Marillevie 900.
I teraz UWAGA. Z racji tego, że Hotel Solaria jest obecnie w remoncie (czyli zamknięty na głucho) nie działa basen oraz sauna. Ale to jeszcze nic. Spotkaliśmy rodzinę, która w panice wynosiła się z apartamentów wynajętych w tej starej części ponieważ... w ich mieszkaniu ciągle było max 12 stopni Celsjusza! Recepcja nie mogła się skontaktować z właścicielem mieszkania, który tak zaprogramował ogrzewanie, że praktycznie go nie było... Spanie w czapkach i szalikach podczas urlopu we włoskich Alpach- po prostu bajka :O Uważajcie na to co wynajmujecie, bardzo niska cena może być zwodnicza!
Marilleva 1400: apartamenty z PRLowskiego piekła rodem
Nasze zdziwienie tym, co widzimy rosło z każdym metrem poznawanej okolicy. Zresztą nie uprzedzam, zobaczcie i oceńcie sami, jak zareagowalibyście gdyby okazało się, że trafiliście na tydzień urlopu w takie miejsce 🙂
Zacznijmy od planów budynków. To nie statek kosmiczny, to tylko hotel :O
Budynki hoteli i apartamentów z zewnątrz. Zaniedbane, wszystkie identyczne i z pięknym widokiem (zazwyczaj, ale o tym później!).
W samej "miejscowości" czyli przestrzeni pomiędzy budynkami hotelowymi można znaleźć wszystko potrzebne turystom: wypożyczalnie, sklepy, bary, szkółki narciarskie.
No i przechodzimy do środka. Centro Comerciale to pasaż handlowy i usługowy, znajdujący się w jednym z łączników tego wielkiego hotelu. A ta restauracja z reklamy niestety nie działa:)
W środku, jak już wspominałam wyżej znajduje się między innymi sala zabaw! 😀 I to jakich zabaw! Podróż w czasie gratis.
Ok, no dobra, przyznaję: Leo nie chciał wyjść z tego pokoju 😀 My byliśmy w szczerym szoku, że te wszystkie maszyny jeszcze działają. I to niektóre chyba na zasadzie perpetuum mobile bo nawet nie trzeba było wrzucać pieniążków haha.
Zamknięty bar:
Zamknięta recepcja hotelu (tak, na podłodze przy drzwiach leżą szmaty):
Wejście do zamkniętej strefy sportowej, z kinem, kortami, salą konferencyjną i bsenem:
Na terenie tego centrum znajduje się również całkiem dobrze wyposażony sklep wielobranżowy.
W sklep sportowy:
Oraz sala telewizyjna 🙂
Jak u Hitchcocka. Po wejściu przez Centro Comerciale i Korytarz rodem z horroru lat '70 przechodzimy do sedna, czyli do "apartamentów".
Włącznik światła:Ściana pokoju 🙂 Tak, to jest tylko tak jakby postawiona szafa, nie do sufitu. Mieszkanko składa się z jednej sypialni (za "szafą"), aneksu kuchennego, łazienki i salonu z rozkładanymi kanapami.
Na terenie całego hotelu znajdują się takie drogowskazy i plany sytuacyjne, nie koniecznie prowadzące do istniejących atrakcji.
No i niewątpliwy plus: wejście do kolejki gondolowej tuż przy hotelu!
Błądzenie po tym hotelu w nocy, po korytarzach bez wyjścia, dziwnych przejściach, jakby nieużywanych całych ogromnych pomieszczeniach z szafkami do suszenia butów, nagle zakończonych schodach i piętrach które przechodziły płynnie w inne poziomy bez zauważenia- było bardzo ekscytujące 😀 Chyba z kilkadziesiąt minut zwiedzaliśmy go, łaziliśmy po tych filmowych korytarzach, próbowaliśmy ogarnąć jakim schematem ponumerowane są piętra, gdzie kończy się jeden budynek a zaczyna drugi. Np. będąc na pietrze pierwszym można było przejść do drugiego budynku korytarzem tylko z drugiego piętra, gdzie nie dochodziły schody, ale dojeżdżała winda:) Budynek jest tak zbudowany, że nie dość, że jest bardzo skomplikowany w poziomym przejściu, to ma wyjścia na różnych pietrach.
Atmosfera tego miejsca udzieliła się również naszemu maluchowi, który od razu wyczaił, że w tym hotelu na pewno straszy;) I chciał go eksplorować bez końca.
Na szczęście była to dla nas zabawa, bo nie musieliśmy w nim mieszkać. Znów szczęście się do nas uśmiechnęło i nasze mieszkanko, mimo, że "administracyjnie" w tym samym budynku, znajdowało się w zupełnie innej rzeczywistości, jakieś 25 lat później.
Res.Albarè/Solaria Apt.Solandra
Czyli jak już wydedukowaliśmy po tygodniu badania sprawy: Rezydencja Albare (budynek nr 7) w kompleksie hotelowym Solaria, apartament o nazwie Solandra. Chyba 😛
Ostatni apartament w ostatnim budynku, na samym rogu, cały przeszklony, z widokiem TYLKO na las, Dolinę Słońca i góry. Nasze idealne wakacyjne mieszkanko, z jedną sypialnią, kuchnią, nową łazienką i czystością 10/10. Wyposażone we wszystko co trzeba, aby poczuć się tam jak u siebie, jedząc rano wspólne śniadania czy wieczorem popijając wino, przegryzając włoską szynką i serami, z widokiem na Alpy już czując ścisk w żołądku, że nie jest Ci to dane przez całe życie.
Było idealnie, i dokładnie tak, jak chcieliśmy: blisko stoku, przytulnie, z kuchnią aby gotować sobie coś na szybko, gdy nie chce nam się jechać do restauracji, z sypialnią w której spał Leo, gdy my cieszyliśmy się wieczornymi widokami na cudowną okolicę. Z ciepłymi kaloryferami i gorącą, wartko płynącą wodą w prysznicu (śmiejcie się, ale takie "drobne" minusy już nam się trafiały w oszczędnych noclegach i potrafiły zepsuć cały wyjazd)! Bez boazerii i obrzydliwych sklejkowych mebli.
I choć wystrój oczywiście nie należał do zbyt pięknych ani bardzo nowoczesnych, to za tą cenę w tej okolicy nie mogliśmy spodziewać się aż tak wygodnego lokum.
Koszty
To mieszkanko miało miejsc do spania dla 5 osób. Oprócz opłaty z bookingu , czyli około 1890 zł za 7 nocy, na miejscu trzeba dopłacić za pościel (15 euro za jeden komplet na cały pobyt) oraz podatek (my zapłaciliśmy 31,50 Euro). Przy wydaniu mieszkania pobierany jest w gotówce (tak jak reszta kosztów płatnych na miejscu) depozyt w razie zniszczenia w wysokości 150 Euro. Zwracany przy oddaniu apartamentu Paniom sprzątającym.
Przypominam o naszej zniżce na Booking w wysokości 60 zł po kliknięciu w ten link:) https://www.booking.com/s/34_6/a0chel93
Jak znaleźć ten konkretny apartament?Po kliknięciu w powyższy link, wpiszcie w pole wyszukiwania jego dość skomplikowane oznaczenie: Res.Albarè/Solaria Apt.Solandra.
Uważajcie więc wynajmując hotel w Marillevie 1400. Operatorów jak się okazuje jest mnóstwo, warto doczytać szczegóły i uważnie przyjrzeć się konkretnym zdjęciom. Można znaleźć fajną okazję, tak jak my, a można i trafić do czasów włoskich szalonych lat '70:) Albo trafić na apartament z widokiem na śmietnik lub parking:)
A to juz przeżycie tylko dla koneserów;)