Była już noc. Padał lekki deszcz. Po 11 godzinach w podróży, zwiedzaniu tego co się dało po drodze ( oraz tego co się nie dało bo oficjalnie było już za ciemno), w końcu dojechaliśmy do miejsca noclegu. Choć wcale nie było to aż tak oczywiste.
Przed nami stała wielka mosiężna brama, na wpół otwarta, jakby do końca nie mogła się zdecydować, czy wpuszczać obcych na swój teren, czy nie. Żadnych znaków czy kierunkowskazów, ale zgodnie z nawigacją byliśmy na miejscu. Wjechaliśmy więc powoli za bramę, na nieco zarośniętą drogę dojazdową. To chyba nie tutaj? Jechaliśmy ostrożnie dalej, aż w końcu, po kilkuset metrach, oczom naszym ukazało się obszerne domostwo i wiele zaparkowanych samochodów tuż przed nim. Uczuciu ulgi towarzyszyło powoli rosnące zdziwienie i zachwyt nad tym co widzimy...
Zaparkowaliśmy, wzięliśmy zaspanego Leosia na ręce i weszliśmy. Już od progu (a właście jeszcze przed progiem) hotel zrobił olbrzymie wrażenie, ale to nie był dobry moment, żeby się rozglądać. Przy małym biurku w korytarzu, które najwyraźniej pełniło funkcję recepcji, uśmiechnięty Pan w średnim wieku gorąco nas przywitał słowami "No w końcu jesteście! Zgubiliście się po drodze, czy co? Chcecie coś jeść albo pić??"- jakbyśmy nocowali tam co najmniej raz na tydzień, albo właśnie przyjechali do wujka w odwiedziny! Załatwiliśmy minimum formalności (okazało się, że booking.com regularnie nie podaje tu prawdziwych informacji i w cenie mamy również śniadanie!) i już szliśmy do pokoju po niesamowitych schodach, lekko rozglądając się i nie mogąc uwierzyć własnym oczom, jak to wszystko tam wygląda.
Dodam tylko, że gdy Adrian zszedł później na chwilę zrobić kilka wyproszonych zdjęć (mimo gigantycznego zmęczenia), Pan Recepcjonista przywitał go ze szklaneczką whisky w ręku i pytaniem czy nie napiłby się czegoś z baru 🙂 W bibliotece, na korytarzu i w pokoju barowym paliły się kominki a goście rozsiadywali się wygodnie na starych kanapach (starych, czyli zadbanych i klimatycznych, nie starych, czyli rupieciach) ze szklaneczkami whisky i kubkami herbaty jak w filmie.
Generalnie, "jak w filmie" było w całej posiadłości.
Rano, czekając na śniadanie i ganiając za Leosiem, obejrzeliśmy dokładnie całość. Nigdy nie widziałam czegoś podobnego. Miałam wrażenie że cofnęłam się w czasie - meble były oryginalne, szkockie lub staroangielskie, a jednak tak zadbane, że nie czułam się jak w muzeum. Wystrój był niesamowity- cienka czerwona linia kiczu nie została przekroczona, mimo miliona ozdób i kakofonii wzorów. Przed oczami stanęły mi wszystkie najlepsze skojarzenia ze Szkocją z filmów czy książek- polowania, mgła, zamczyska, wytworność angielskiego dworu, hart ducha szkotów, elegancja i tajemnice.
Hotel, zamek czy niezły plener na horror??
Czterogwiazdkowy hotel Kildrummy z 1900 roku znajduje się w sercu rejonu Aberdeenshire, w obrębie którego znajduje się bagatela 300 ruin, zamków bądź starych dworów! Poza zamkami, rejon znany jest z whisky- zaledwie 45 minut drogi stąd znajduje się stolica single malt, czyli Dufftown, gdzie odwiedziliśmy kilka destylarni, ale o tym opowiem Wam kiedy indziej 😉 Hotel leży dosłownie na szlaku whisky.
Chociaż ze względu na napięty grafik mieliśmy w planach wyjazd wcześnie rano, już w nocy wiedzieliśmy intuicyjnie obydwoje, że rezygnujemy z tego pomysłu. Nawet nie musieliśmy o tym rozmawiać. Być w takim hotelu i nie spędzić w nim chociaż kilku godzin na swobodnym rozglądaniu się, zarówno po wnętrzach jak i parku oraz RUINACH ZAMKU Z XIII w. NA PODWÓRKU to byłaby prawdziwa zbrodnia!
Zazwyczaj nie piszę o hotelach, ale dla takich jak ten robię wyjątek. Pobyt tutaj to nie jakiś tam zwykły nocleg, przespanie się na dość wygodnym łóżku i heja dalej w drogę, zapominając o nim na drugi dzień. Pobyt tutaj to prawdziwe przeżycie! Zdecydowanie polecamy, nawet na jedną noc, nawet kosztem innych noclegów (jak w naszym przypadku). To wrażenie autentycznej starej Szkocji idealnie dopełnia oglądanie zabytków w trasie przez tą niesamowitą krainę.
Pokażę Wam kilka fotek, w takiej kolejności jak sami to oglądaliśmy: wnętrze (przyjechaliśmy o 22.00 więc nie rozglądaliśmy się na zewnątrz za dużo), zewnętrze i otoczenie, czyli ogród w fosie i ruinami zamku na przeciwległym jej brzegu. Na końcu znajdziecie informacje praktyczne.
1. Wnętrze
2. Pokój
W pokoju typu classic czekało już na Leosia łóżeczko, a na nas ogromne, niesamowicie wygodne łózko. Pokój był duży, a do łazienki z wanną szło się po dość stromych schodkach, co jak możecie się domyślić, stało się ulubioną zabawą i wyzwaniem dla naszego dwulatka.
3. Śniadanie
Jak już wspominałam, w cenie noclegu jest tu zawsze śniadanie. Jako, że było to nasze pierwsze śniadanie w tym kraju, obowiązkiem było wybrać FULL SCOTTISH BREAKFAST, czyli jajo, fasolka po bretońsku, kiełbaski, typowo szkocki przysmak haggis, grzybki, pomidor, hash browns (smażone ziemniaki). Jak widzicie to dość ciężkie śniadanie, ale za to jakie syte 😉
4. Zewnętrze
5. Ogród
Ogród zaczynał się tuż za kamiennym ogrodzeniem tarasu. Również kamiennymi schodami zeszliśmy w dół wąwozu. Wyglądał na starą fosę. Na terenie ogrodu wielki trawnik, trochę dziko rosnące krzewy i drzewa, szumiący strumyk ze spiętrzoną wodą i wielki wiadukt prowadzący do zamku.
Zarówno z ogrodu jak i hotelu dobrze widać wyłaniające się zza koron drzew ruiny po drogiej stronie wąwozu.
6. Ruiny zamku Kildrummy
Na teren ruin nie mogliśmy niestety wejść- były zamknięte tzn. ogrodzone jak większość zamków w Szkocji na sezon zimowy przez organizację zajmującą się opieką nad zabytkami (Historic Scotland) - ale można je było dość dobrze obejrzeć i dojść prawie pod mury. Oficjalnie trzeba kupić bilet, zarówno do ogrodów jak i do zamku.
Dochodzi się tu przez park, nieco dziką ścieżką.
Zamek Kildrummy powstał w XIII wieku, obecnie to jedne z najbardziej obszernych ruin we wschodniej Szkocji. Więcej o jego historii możecie przeczytać tutaj.
Informacje praktyczne
Kildrummy Park Castle Hotel **** - to oficjalna nazwa hotelu, ale na stronach typu booking.com hotel figuruje jako Kildrummy Castle Hotel.
KILDRUMMY
ALFORD
AB33 8RA
T: 01975 571288
info@kpcastlehotel.co.uk
http://www.kpcastlehotel.co.uk
Ceny poza sezonem na 2016 (śniadanie wliczone w cenę):
Single £70
Classic £90 (to nasz)
Deluxe £100
Master £110
Superior £140
Triple (based on 3 people) £120
Family (based on 4 people) £150
Cena jest dość wysoka, ale generalnie w calej Szkocji jest drogo. Był to jedyny hotel, który udało mi się znaleźć na wschodnich i zachodnich rubieżach Highlands (a szukałam bardzo bardzo dokładnie) w tym terminie pozasezonowym, który znajdował się w starym zamku lub dworze i nie kosztował 2000 zł za noc 🙂