Poukładane wsie i miasteczka, prawie same nowe domki, czyste, bardzo malownicze jeziora, niesamowite bogactwo historyczno-kulturowe, pyszne jedzenie i bardzo zaskakujące miejsca! Takie, w skrócie, są nasze wrażenia po naszym pierwszym, sierpniowym weekendzie na Kaszubach, w krainie nazywanej jedną z najpiękniejszych w Polsce.
Ostatni weekend wakacji, wyjątkowo, jak na nas- mieliśmy zaplanowany od dawna. Impreza ze znajomymi, ogniska, kajaki, dzieci. To wszystko w niezwykłych okolicznościach przyrody, w chacie pod strzechą w samym sercu Szwajcarii Kaszubskiej.
Szwajcaria Kaszubska to centralna, najwyżej położona cześć Pojezierza Kaszubskiego. Szwajcarskość w nazwie oznacza na szczęście nie ceny, a przepiękne widoki: wzniesienia, górki, meandrujące jeziora (700 "sztuk"!) i rzeki, dzikie plaże, gęste lasy. Do tego fajna infrastruktura, pozwalająca na aktywne, lub wręcz przeciwnie, spędzenie wolnego czasu.
My skupiliśmy się tym razem na odpoczynku, jak to podczas weekendu ze znajomymi, ale starym zwyczajem nieco się rozejrzeliśmy po okolicy. Poniżej na mapie znajdziecie zaznaczoną Drogę Kaszubską wraz z miejscami, które odwiedziliśmy tym razem: nasz nocleg, atrakcje pod Szymbarkiem, wiatrak w Ręboszewie, miejsce startu i stopu trasy kajakowej.
Kaszuby!
Kaszuby są naprawdę wyjątkowym miejscem na mapie Polski. Polskie prawo przyznało językowi kaszubskiemu, jako jedynemu w Polsce, status języka regionalnego. I całkiem słusznie, bo ewidentnie jest to zupełnie inny język, którego nie zrozumiesz go ani trochę:) Młodzież, zdająca maturę, może ją zdawać posługując się językiem kaszubskim, a od 2013 roku Uniwersytet Gdański umożliwia studia na unikalnym kierunku Etnofilologii kaszubskiej. Co ciekawe, okazuje się, że Kaszubi mają coś wspólnego z naszym ukochanym Podlasiem;) Pierwotne siedziby Kaszubów, z których zaczęli się oni przemieszczać w połowie I tysiąclecia w rejon ujścia Wisły, Gerard Labuda lokalizował na obszarze północnego Mazowsza oraz właśnie- Podlasia! Można więc powiedzieć, że dla nas to naturalne logiczne następstwo zwiedzalnicze;)
W 2011 r. podczas Narodowego Spisu Powszechnego, narodowość kaszubską zadeklarowało aż 228 000 osób. Jest to więc druga, po Ślązakach, "najwieksza mniejszość";)) narodowa w Polsce. Na szczęście Kaszubi to naród o małych zapędach separatystycznych, więc nie powinniśmy się obawiać w najbliższym czasie jakichś kłopotów z wjazdem na te piękne tereny- ale w razie czego, jako 1/4 Kaszubka może dostanę paszport;))
Co robić na Kaszubach?
1. Kajaki
Jedną z podstawowych aktywności wykorzystującą naturalne uwarunkowania tego regionu jest oczywiście kajakarstwo. W tych okolicach można przebierać w ofertach wypożyczalni/organizatorów spływów. Najczęściej spotkamy się z trasami po rzekach Słupia, Radunia, Łupawa, Bukowina, ale można spływać i po rzekach takich jak Brda, Wda, Zbrzyca, Piława i innych.
Nasza reprezentacja w postaci męskiej części ekipy przepłynęła cały, 14 kilometrowy szlak po Raduni, na trasie Ostrzyce-Kiełpino! Było to o tyle niezwykłe, że po pierwsze Leo płynął w kajaku pierwszy raz i wcale nie byliśmy pewni tego, że po 5 minutach nie zacznie mu się nudzić (trasa jest przewidziana na 4h!) i nie będzie chciał z niego wysiąść; a po drugie- Adrian płynął ze sporą kontuzją kolana... Mój stan dodatkowo sprawiał więc, że byliśmy zdecydowanie najmniej kajakową ekipą w okolicy;))
Rzeka Radunia przez wielu rdzennych mieszkańców nazywana jest krwioobiegiem Szwajcarii Kaszubskiej. Jest rzeką mało uczęszczaną i niezwykle malowniczą, a więc idealną do spokojnego odpoczynku. Odpoczynek i błogość były tak namacalne, że nasz maluch po godzinie w kajaku po prostu w nim... zasnął 😀
Cennik oraz inne trasy znajdziecie np. na stronie organizatora, z którego usług my korzystaliśmy: https://kajaki-radunia.pl
Przybywając tak jak my większą ekipa (około 20 osób) mieliśmy zapewniony transport kierowców z parkingu docelowego. Oddanie kajaków na trasie nie było możliwe, więc nie wiedząc jak i kiedy skończy się przygoda naszego malucha, jeździłam za nimi po drogach wzdłuż rzeki, tam, gdzie było to możliwe, i biegałam po krzakach robiąc przynajmniej zdjęcia;) Cała trasa (po przyspieszeniu gdy Leo zasnął) zajęła Adrianowi 3h 15 minut bez przystanków i przebiegała przez mało zurbanizowane tereny.
Nasz synek płynął siedząc na stanowisku z przodu kajaka, ale generalnie nieco mniejsze dzieci umieszczane są przodem do rodzica jadącego na tylnim stanowisku. W ten sposób rodzice z małym dzieckiem mogą swobodnie płynąć razem i mają je pod większą kontrolą. Płynąc w ten sposób jak Adrian z Leo pamiętajcie, żeby nie zostawić wody i prowiantu do dyspozycji maluchowi z przodu, bo jak zaśnie to ... yhm możecie wyjść z kajaka ledwo żywi, jak co poniektórzy:D
2. Szymbark: dom na głowie, niesamowite autentyczne sybirackie chaty i Kolej Transsyberyjska!
Dosięgnęły nas w końcu czasy, gdy musimy/chcemy gdzieś po drodze zajechać tylko po to, aby pokazać coś naszemu synkowi. Sami nigdy w życiu nie zdecydowalibyśmy się na taką atrakcję, z daleka pachnącą wyciąganiem kasy i robieniem atrakcji na siłę, gdy w koło tyle pięknych naturalnych miejsc. Ale "stety" (jak się później okazało) rzekło nam się przy Małym, że niedaleko nas jest dom postawiony na głowie!
No i teraz musimy wszystko odszczekać, łącznie z z narzekaniem na cenę biletu wstępu do "parku rozrywki" (22 zł!).
Okazało się, że dom na głowie wywołuje autentyczne, śmieszne i niezrozumiałe zawirowania w głowie i zaburzenia błędnika już od samego progu, trwające przez cały spacer po nim i znikające w chwili wyjścia. Byliśmy przekonani, że to tylko taka o, atrakcja wymyślona przez producenta drewnianych domów dla reklamy i zbicia kasiory, a tu proszę! Chodząc po wnętrzach domu musieliśmy trzymać się ścian i baliśmy się wejść na schody, baliśmy się że zaraz się przewrócimy. Autentyczne, ciekawe i nieszablonowe przeżycie, nawet dla dorosłych;)
Wg strony Centrum Edukacji i Promocji Regionu Dom na głowie to "Symbol obalenia komunizmu; ma być alegorią współczesnego świata, w którym tradycja i system wartości zostały postawione na głowie."
Nie muszę chyba mówić, że Leoś był zachwycony (szczególnie w pierwszej chwili) i nie mógł uwierzyć jak to możliwe:) Także, ja też nie wierzę, że to mówię ale- bardzo polecamy wizytę w tym miejscu! 😀
Najlepsze jednak w tym bilecie za 22 zł nie były zaburzenia błędnika, ale wszystko to, co wydarzyło się potem. Okazało się bowiem, że w cenie jest zwiedzenie kilkunastu innych "atrakcji". Kompletnie nie wiedzieliśmy o jakie atrakcje chodzi i myśleliśmy, że będą to jedynie turystyczne banały typu najdłuższa deska na świecie, czy najdroższe gofery pod słońcem, a więc uciekniemy stamtąd po 5 minutach (spędzonych na ogarnianiu tego kręcenia w głowie).
Ale znowu zdziwko. Na buszowaniu na reszcie atrakcji ( i w końcu na jedzeniu tych gofrów, które wcale nie były takie drogie), spędziliśmy jeszcze 2 godziny!
Atrakcyjnymi atrakcjami są w tym miejscu na pewno:
Bunkier "Gryfa Pomorskiego"
Rekonstrukcja jednego z bunkrów, należących w czasie okupacji do TOW Gryf Pomorski, podczas zwiedzania którego mamy "przyjemność" doświadczyć wrażeń podobnych jak przy prawdziwym nalocie. Nasz 4 latek nie był przerażony tymi odgłosami po wyjściu więc można powiedzieć, że jest to atrakcja również dla dzieci (tych mniej wrażliwych na ciemności i zaskakujące odgłosy).
Zagroda trapera Kaszubskiego z Kanady
Drewniana chata Kaszubów zbudowana została przez pradziadów Edda Chippiora - Marianna i Augusta Szczypiorów z Sierakowic, którzy do Kanady wyjechali w 1858 roku i osiedlili się w prowincji Ontario. Przygotowania i załatwianie formalności związanych ze sprowadzeniem do Szymbarku Chaty Kaszuba trwały cały rok. Domy uprzednio rozłożone na pojedyncze elementy zostały oczyszczone z drobnoustrojów, grzybów i owadów, a następnie złożone w kontenerze i przewiezione do Polski.
Na terenie jest jeszcze kilka budynków przywiezionych skądś. Fajnie, że są autentyczne. Naprawdę niesamowite, że komuś chciało się zadać tyle trudu, żeby przywieźć starą chatą np. z Turcji tylko po to, żeby pielęgnować pamięć o nieszczęśnikach zmuszonych do wyjazdu z kraju z różnych powodów.
Lekkim szokiem i niedowierzaniem zareagowaliśmy na widok całej części terenu związanej z ... Sybirakami!
Właśnie na pomniku poniżej można dostrzec datę 10 lutego 1940 roku- datę wywozu naszej rodziny na Syberię. Wg tych danych tylko w tym dniu zostało wywiezionych 220 000 osób.
Po lewej słynny Miś Wojtek z Armii Generała Andersa.
Jest i ona! Prawdziwa, stara, rosyjska kolej żelazna! Przejechaliśmy kawał Rosji i dopiero 50 km od domu ujrzeliśmy tą prawdziwą, którą mogły być prowadzone wywózki.
Wrażenia z oglądania kolei oraz jej wagonów- z kratami, pryczami, zdjęciami i listami- były dla nas bardzo silne. Wzruszenie odbierało nam mowę gdy czytaliśmy o dzieciach, o 40 stopniowych mrozach, o stłoczeniu w tych właśnie wagonach. Leo oglądał je z równym zaciekawieniem, my na ile byliśmy w stanie staraliśmy mu się wytłumaczyć, że np. kraty w oknach nie świadczą o tym, że tym środkiem transportu jechali rabusie... Dla nas było to niesamowicie mocne przeżycie, moc dotknąć i na własne oczy zobaczyć warunki, w jakich musiała podróżować np. moja prababcia w 8 miesiącu ciąży. Niewyobrażalne.
Tuż obok kolei stoi kolejna autentyczna chatka- tym razem chata właśnie Sybiraków! Choć trudno to sobie wyobrazić, ten drewniany dom przejechał ponad 8 tysięcy kilometrów, spod Irkucka na Kaszuby. Choć jest to dom z innego rejonu, dużo starszy (ma ponad 200 lat) to od razu zauważyliśmy niesamowite podobieństwo do chat z Neyi w obwodzie Kostromskim, gdzie byliśmy w zeszłym roku. Dosłownie identyczne okiennice!
Informcje na temat innych atrakcji, biletów czy gastronomii w tym miejscu możecie znaleźć na stronie https://cepr.pl
Dodam tylko, że całość terenu jest przygotowana bardzo pod turystę-jest gdzie zjeść lody, obiad, jest duży plac zabaw dla dzieci a nawet ogromny hotel!
3. Droga Kaszubska i wiatrakowy punkt widokowy na górze Sobótka
Droga Kaszubska została wytyczona przez najbardziej malownicze tereny tej najbardziej malowniczej krainy w północnej Polsce. Wyobraźcie więc sobie jak tu musi być pięknie! Trasa prowadzi od Ostrzyc na południu, wzdłuż jeziora Brodno Wielkie, dalej przez Ręboszewo i wzdłuż jeziora Brodno Małe, Zawory, Jezioro Kłodno, Chmielenko, Jezioro Białe aż do miejscowości Garcz na północnym krańcu trasy.
Droga Kaszubska to trasa turystyczna dla zmotoryzowanych, zbudowana w latach 1965-1967 w centralnej części Kaszubskiego Parku Krajobrazowego. Droga biegnie między jeziorami, zalesionymi zboczami wzniesień i polami i jak dobrze się domyślacie- jest baaardzo malownicza.
Na trasie znaleźliśmy jedno niezwykłe miejsce, które szczególnie możemy polecić. Mowa o rekonstrukcji wiatraka koźlaka na górze "Sobótka" w Ręboszewie. Miejsce na odpoczynek po drodze wprost idealne. Jest gdzie usiąść, jest co podziwiać, jest co zjeść i wypić a przy okazji można zupełnie za darmo wejść do środka wiatraka w drodze do ... WC :O I co więcej, w tym miejscu można również przenocować ( o ile będzie akurat wolne!), albowiem zarówno w wiatraku jak i w pobliskich dwóch domkach są przygotowane miejsca noclegowe:) Mimo, że nie jest to typ wiatraków które kochamy najbardziej, to ten rodzaj bardziej ucywilizowanego wiatraka wielofunkcyjnego również bardzo przypadł nam do gustu. Szczególnie na popołudniową kawkę w ciszy i spokoju z pięknym widokiem.
Nocleg: "Kaszubska Strzecha Goręczyno"
Ten wyjazd był dla nas nietypowy również ze względu na nocleg, albowiem tym razem to nie my go wybieraliśmy. Wjazd na posesję ścieżką przez las z pięknym, strzechowatym widokiem na jej końcu zapowiadał pozytywne wrażenia:)
I na zapowiedziach się nie skończyło!
Gospodarstwo/ pensjonat /agroturystyka /wiejski dworek czy też po prostu fajna chata nad jeziorem- "Kaszubska Strzecha" to 14 ha terenu na skraju Kaszubskiego Parku Krajobrazowego. Wielka chata pokryta oczywiście strzechą dysponuje 10 pokojami z 36 miejscami noclegowymi, salą do imprez- grillownią pod dachem oraz jadalnią, gdzie serwowane są mi.in. pyszne śniadania z regionalnych składników.
Główną atrakcja przebywania w tym miejscu jest jednak nie to, co w środku. Rozległy teren z wieloma strefami odpoczynku, w tym mini placem zabaw dla dzieci, miejscem do posiedzenia pod daszkiem, stołami i leżakami na trawie przy ognisku czy jeziorze - wszystko starannie przygotowane do uprawiania relaksu w najczystszej postaci. Jest gdzie pobiegać, gdzie pograć w piłkę, gdzie rozłożyć się z książką w ręku.
Przed dniem spędzonym na powietrzu zdecydowanie polecamy skorzystać z oferty śniadaniowej. Nie przesadzę jeśli powiem, że było to jedno z najlepszych śniadań jakie mieliśmy okazje zjeść w ostatnim czasie! Domowe szynki, pasztety i kiełbaski w wielu odmianach, wiejskie jajka w 5 odsłonach, świeże warzywa z okolicznych gospodarstw, domowy smalec i cudowna truskawkowa maślanka! A to wszystko z jasnym i ciemnym chlebem domowego wypieku.
Pokoje są raczej skromne, na poziomie odpowiednim do ceny, wyposażone w TV i meble sosnowe. Wszystkie pokoje i apartamenty dysponują łazienkami. Jedyna rzecz, którą byśmy poprawili to czystość w pokojach, którą możemy ocenić na 7/10. Poza tym, bardzo polecamy to miejsce wszystkim pragnącym poprzebywać w ciszy i zielonej przestrzeni.
Cennik/doba poza sezonem sylwestrwym:
pokój 1-osobowy 70 zł
pokój 2-osobowy 120 zł
pokój 3-osobowy 145 zł
pokój 4-osobowy 170 zł
dostawka 40 zł.
Apartamenty (38-88 m2) w cenie od 240 do 340 zł
Informacje kontaktowe:
"Kaszubska Strzecha Goręczyno", ul. Kasztelańska 9, Goręczyno w powiecie kartuskim.
Tel: 58 684 12 12
www: http://www.kaszubskastrzecha.eu
Uwaga! Dla naszych czytelników specjalny rabat -5% na nocleg w gospodarstwie "Kaszubska Strzecha" na hasło: PITUPITU :))
Bierzcie i korzystajcie bo warto!:)
Jak widzicie, Kaszuby to bardzo kolorowy i ciekawy region. My zobaczyliśmy na razie tylko ich skrawek, ale zdecydowanie mamy ochotę na więcej! Zupełnie inny język, własne tradycje i wszystko tak fajnie, z pomysłem zorganizowane. Coś czuję, że czeka tu na nas do odkrycia jeszcze wiele pięknych miejsc:)