Wracamy do Was z dalekiej podróży!
Podróży jak to u nas, spontanicznej, niezbyt dobrze przygotowanej, ale za to dostarczającej podręcznikowy, potworny wręcz dreszczyk emocji. Podróży jak zawsze dziwnej i zatykającej dech w piersiach z powodu tak wielu różnych, niesamowitych koincydencji. Podróży do odległej i również odludnej krainy, w której przebywając zaczynasz postrzegać wiele spraw z innej perspektywy.
Podróż ta, jak to u nas, skończyła się wiszącym na włosku ale jednak happy endem, który będziemy wspominać jeszcze bardzo długo.
Bieszczady, styczeń 2020
Najbardziej niesamowite było to, że w końcu dotarliśmy do tego zasranego Końca Świata, który tak wiele razy głaskaliśmy zza zakrętu, który tak często przyzywaliśmy oglądając mało poznane jeszcze miejsca. Wydawało nam się, że mniej wiemy jak może wyglądać i wiele się nie pomyliliśmy. Będąc właśnie w tamtym miejscu, przez chwilę nazwijmy je roboczo Czarną Dupą, z której przez jeden ułamek sekundy myśleliśmy, że nie wyjdziemy, docierały do nas różne myśli. Teraz już wiemy jak to jest być TAM. Wiemy, jak to jest przeżyć najgorszy moment w życiu, na który czekasz podświadomie obawiając się całe życie, kiedy coś w końcu pójdzie nie tak.
Dawne Prusy Wschodnie, luty 2020
„Wspólny Czas, który nam dano, a który właśnie się skończył,
spędziliśmy bez żadnych kompromisów, na maxa, pełną piersią i spełniając każde pojawiające się marzenie”. Autentyczna myśl w głowie po zobaczeniu tabliczki „Czarna Dupa welcome to”. Nagle całe to wspólne szaleństwo, zrobienie tylu rzeczy w tak krótkim czasie zaczyna nabierać sensu, a sposób życia okazuje się być bezsprzecznie najlepszy z możliwych. Bo niczego, autentycznie, nie żałujesz. Tak bez zbędnej kokieterii utrwalasz sam przed sobą słuszność swoich wyborów.
Jednym tylko ta podróż się różni. Nie mamy zbyt wielu fajnych zdjęć 😀 Ale za to wspomnień na kilka godzin opowieści.
No bo jak często zdarza się, żeby jednocześnie przeżywać kilka kataklizmów na raz? Jakie trzeba mieć „szczęście”, żeby dostać diagnozę raka złośliwego w czasie szalejącej w Europie, a pukającej właśnie do granic kraju pandemii, przeżyć operacje na cito w ostatnim momencie przed zamknięciem oddziałów onkologicznych dla odwiedzających, przeżyć chemioterapię uszkadzającą płuca podczas pierwszego w historii i jedynego jak na razie lockdownu z powodu szalejącej nieznanej wtedy jeszcze choroby, atakującej płuca? … Stracić wszystkie włosy będąc tak owłosionym!! ;D Szukać maseczek na oddział onkologiczny, gdy w hurtowniach aptecznych największe pustki? Szyć je samemu z nadzieją (nie miały innego wyjścia!) że skutecznie ochronią życie. Być pacjentem onkologicznym z podejrzeniem COVIDu na OIOMiE, który po potwierdzeniu testu miałby 24h życia?...
I jednocześnie zmagać się z ludźmi olewającymi zalecenia, bo im niewygodnie. W tamtym czasie KAŻDE kaszlnięcie na klamkę, czy w windzie, bez maseczki, mogło być dla nas wyrokiem.
A osoby w grupie ryzyka czuły się tak cały ten rok.
Także tak, razem z nami siedzieliście w domu w trakcie chemii:) Razem z nami w tym samym czasie cały świat musiał zwrócić największą w historii uwagę na zarazki pojawiające się między ludźmi. Nikt nie chodził do szkół i przedszkoli, nie tylko Leo:) Nie tylko my nie kupiliśmy w tym roku żadnego biletu lotniczego, nie ominęła nas w zasadzie żadna fajna impreza;)
Jesteśmy wielkimi szczęściarzami.
Ileż trzeba mieć szczęścia, żeby znaleźć tak groźnego przeciwnika tak szybko, trafić na najlepszego lekarza przypadkiem, móc przejść całe leczenie w priorytecie bez żadnych znajomości;) w świetnej nowoczesnej klinice państwowej, gdy za miesiąc zaczęto przekładać wszystkie terminy z powodu zawalonych łóżkami covidowymi oddziałów. Znaleźć. Poznać Przeciwnika. Wyciąć. Dobić chemią. Wyzdrowieć. Metodycznie, krok, po kroku, od zadania, do zadania. Iść dalej w tym samym tempie. Dalej tak samo, bo bardziej się już nie da, cieszyć się z życia!
A tydzień po zakończeniu leczenia znaleźliśmy Swój Kawałek Pałacu:) w Swoim Miejscu na Ziemi, który od tej pory odkrywamy (i remontujemy) i wciąż nie możemy się nadziwić, jakie mamy szczęście, że możemy to robić.
Podsumowując podróżniczo, jak to w tym miejscu, rok 2020 dał nam największe wyzwanie, najdalszą podróż i największe szczęście. Nie nudziliśmy się ani jednego dnia!;)
Sylwestrowaliśmy w Bieszczadach, odkryliśmy Prusy Wschodnie z Mazurskim Stonehenge, byliśmy na Końcu Świata, spędziliśmy rok na plaży w każdej pogodzie, staliśmy się częścią i odpowiedzialnymi za kawałek historii, które zawsze podziwialiśmy.
I od początku choroby wiedzieliśmy, że musimy o tym mówić otwarcie i bez ogródek. To nie kwestia wstydu, tylko życia i śmierci.
Spędziliśmy ten czas razem, i razem go kończymy, szczęśliwi jak nigdy w życiu.
To był niesamowity, wspaniały rok!
Życzymy Wam w nadchodzącym 2021 i każdym innym, siły do robienia tego co czujecie za najlepsze dla Was, bycia odważnym, nie zwracania uwagi na nieistotne pierdoły, cieszenia się z każdego dnia, docenienia dobrych ludzi wokół. Podroży, owszem:) Jeśli czujecie, że Was również nakręcają pozytywnie. Tak, żebyście mogli zaznać kiedyś błogiego uczucia niczegonieżałowania;)
Jeżeli jesteście ciekawi szczegółów choroby i przebiegu leczenia, nie mamy żadnego problemu, żeby się z Wami tym podzielić. Profilaktyka raka jądra jest bardzo ważna: są one zawsze złośliwe, niewykryty potrafi zabić w kilka miesięcy. To najczęstszy rak przed 40 rokiem życia! Wczesne wykrycie zapewnia wyleczenie w 100%. Także Chłopy, do macania, ODWAŻNI WYGRYWAJĄ! Jeśli tylko zauważycie jakieś nieprawidłowości, zgłoście się na proste badanie do urologa.
Sami korzystaliśmy w trakcie choroby z wiedzy i wskazówek zawartych tutaj:
Odważni Wygrywają: http://odwazni.com
Złap Raka za jaja: http://zlaprakazajaja.pl
Rak z jajem: https://www.rakzjajem.pl
literatura fachowa, podręczniki dostępne w internecie, głównie: http://onkologia.zalecenia.med.pl/pdf/zalecenia_PTOK_tom1_07_Nowotwory_ukladu_moczowo-plciowego_20130301.pdf
PS. Wzruszyła Cię nasza historia??;)) No to zapierdzielaj w kolejkę po szczepionkę! Nie dla siebie, jeśli masz to gdzieś, a dla "NAS", czyli wszystkich osób bezpośrednio narażonych na śmierć z powodu tego "nieistniejącego" wirusa...