Nie lubię jarmarków. Kojarzą mi się raczej z kiczem, sprzedawanymi na każdym kroku badziewiami z Chin albo drożyzną za coś unikalnego.
Ale rekomendacja CNN, jakoby ten w Krakowie miał być jednym z najlepszych na świecie (!!!) sprawiła, że gdy tuż przed Świętami wypadło nam spotkanie w tym mieście, nie mogliśmy odpuścić takiej okazji. I całe szczęście! Nie będzie chyba przesadą, jeśli powiem, że dopiero tutaj poczułam klimat Świąt.
Nie jest to zwykły jarmark, targi byleczego, jakich wiele. To prawdziwy kiermasz produktów bożonarodzeniowych. Z klimatycznych straganów zerkają tu na nas na przykład ręcznie malowane bombki o niezliczonych kształtach (nawet małe samochodziki i lokomotywki co było hitem dla Leosia), ręcznie haftowane i szydełkowane chusty, pierniczki ozdabiane ręcznie w sam raz na choinkę, miody i wyroby z wosku, skóry, ciepłe kapcie i koce, drewniane zabawki idealne na prezenty.
No i JEDZENIE! Szkoda, że nie mogę tu przekazać zapachu, bo był po prostu ślinogenny... Leo przechodząc obok straganu z kiełbaską nie mógł się powstrzymać żeby jednej na chapnąć... Od grzańca, przez wschodnie baklawy, pajdy ze smalcem, po grille ze wszystkim czego brzuszki zapragną. I słodycze! Ja nigdy wcześniej tego nie widziałam- przysmak węgierski, kołacz, czyli podawane na gorąco ciasto drożdżowe, opiekane w kształcie rolki. Zgodnie z nazwą był przepyszny 🙂 Wszystkiego dużo, smacznie, świątecznie a do tego mroźnie. A to wszystko w cieniu Sukiennic i nierównych wież Kościoła Mariackiego... Czego chcieć więcej!
Nie ma co gadać, zobaczcie to sami! Zapraszam na fotorelację.