Idealny weekend miodowy: Portofino i Toskania!

Kiedy wyobrażasz sobie swój miesiąc miodowy, masz w głowie czterotygodniowe wakacje na rajskiej plaży, wypełnione jedzeniem, piciem, plażingiem i wszystkim TYM, co robią młodzi, szczęśliwi, zakochani ludzie na wakacjach tuż po ślubie;)

A co jeśli budżet/czas/okoliczności sprawiają, że Twój miesiąc miodowy jest bardzo mocno okrojony i generalnie stoi pod wielkim znakiem zapytania? Wesele i ślub to czas ogromnych wydatków, i coraz częściej zdarza się, że rezygnujemy z tej wisienki na torcie. A szkoda.

Dziś mamy dla Was propozycję na idealny (skrócony na maxa) miesiąc miodowy, bądź po prostu megaromantyczny wypad we dwoje. Jeśli nie masz czasu na planowanie, wymyślanie, nie możesz jechać daleko i na długo, ale chcesz przeżyć coś niesamowitego (ciepło, plaża, widoki, historia, wino, wino, wino) i nie stać Cię na błędy w wyborze miejsc, polecamy pewniaka.
My mieliśmy tylko 4 dni na odpoczynek po 3dniowym czerwcowym weselu. Na spontanie kupiliśmy bilety samolotowe dzień po poprawinach, uzgadniając na szybko opiekę nad rocznym dzieckiem u babci. Pojechaliśmy trochę w ciemno. Nie mniej jednak, zmysł świetnych miejscówek po raz kolejny nas nie zawiódł! 🙂

Jak to zrobić? czyli wyjazd w skrócie

Kupujecie tanie bilety do Mediolanu (poza sezonem można znaleźć już za 78 zł), na lotnisku wypożyczacie samochód (nieco droższa i wygodniejsza opcja) lub jedziecie pociągiem (tańsza i mniej wygodna opcja) na wybrzeże. My wybraliśmy Rapallo oddalone od Mediolanu o 160 km (tuż obok słynnego Portoflino a ceny noclegów bardziej przystępne). W Rapallo spędziliśmy 2 noce. Czyli dwa dni na wybrzeżu- morze, plaża, porty, jachty, owoce morza, cudowne widoki okolicznych rybackich miasteczek. Później z ciężkim sercem zostawiacie nadmorskie klimaty, objeżdżając po drodze słynne Cinque Terre i jedziecie zobaczyć coś głębiej w ląd-czyli Toskania, wino, stare klasztory, wzgórza winnic. Tutaj bardzo polecamy nasz hotel, mieszczący się w starym klasztorze wśród tychże winnic i innych atrakcji na pagórkach. Ale o tym za chwilkę. Jeden pełny dzień nad basenem z kieliszkiem wina w dłoni, w pelnym słońcu Toskanii, mahoń zrobiony i pora wracać na lotnisko. To tak na szybko opis co można zrobić w 4 dni łącznie z podróżą do i z. Poniżej nieco szczegółów dla zachęty 😉


 

Rapallo, Portofino i… nasz HIT: San Fruttuoso!!!

Coś o czym nie wiedzieliśmy wcześniej: po wybrzeżu Włoch (i pewnie nie tylko Włoch) sto razy wygodniej, szybciej i taniej jest poruszać się promami i różnymi innymi wodnymi środkami lokomocji niż samochodem. Do tego stopnia, że do wielu niesamowitych miejsc dojedziecie WYŁĄCZNIE drogą morską. To, że tego nie wiedzieliśmy, było efektem pośpiechu przy planowaniu (nie mieliśmy nawet czasu kupić przewodnika) i nieco utrudniło nam życie na miejscu. Ale nie ma tego złego 😉

W Rapallo polecono nam abyśmy mając do dyspozycji cały dzień kupili bilet na wielokrotne wejścia i zejścia z promu kursującego w okolicy (Rapallo/Santa Margherita/ Portofino / San Fruttuoso). Tak też zrobiliśmy. To była jedna z tych decyzji, za które do końca życia dziękujesz Opatrzności 😀

Porty i małe nadmorskie miejscowości rozrzucone są po wybrzeżu liguryjskim w dość charakterystyczny sposób: prawie wszędzie, gdzie zauważysz zatoczkę i zbliżysz mapę googli zobaczysz jakąś wioskę. Z naszego Rapallo można dopłynąć takim jednodniowym promo/autobusem na zachód najdalej do San Fruttuoso. Tam też wysiedliśmy, na pierwszy przystanek po kilkudziesięciu minutach rejsu. I już nie chcieliśmy wracać na prom! 🙂

San Fruttuoso to chyba najpiękniejsze miejsce na ziemi. I wcale nie przesadzam. To właśnie jedno z tych miejsc, o których pisałam wyżej- nie ma tu drogi lądowej, dojazd jedynie promem, co sprawia, że czujesz się tam jak na wyspie. Wszystko, co znajdziesz w tej zatoce to klasztor z kościołem, dwie knajpki serwujące to co się tam złowi, jeden hotel i kawałek plaży. I cykające świerszcze, które słychać wszędzie. Całość zamknięta i odgrodzona od świata zalesionymi wzgórzami, dość stromo opadającymi ku plaży. Magiczne miejsce. Podpływasz promem, kąpiesz się w krystalicznej, niebieskiej wodzie, pijesz zimne, białe wino, jesz świeżo złowionego okonia a za plecami stary klasztor na plaży. Hasło ŻYC NIE UMIERAĆ w tym miejscu nabiera szczególnego sensu 🙂 Chyba lepiej być nie może!

Jeśli lubicie nurkować, możecie tu zobaczyć cos niesamowitego- Chrystusa z głębin, czyli figurę zanurzoną 17 metrów pod wodą , kilkadziesiąt metrów od brzegu. Jest to jedno z najsłynniejszych miejsc nurkowych w Ligurii, stopień trudności określany jest jako niski więc nawet poczatkujący mogą się na to porwać. Tutaj znajdziecie więcej informacji na ten temat: http://www.swiatpodroznikow.pl/wiadomosci/962-wlochy-san-fruttuoso-zanurkuj-17-metrow-do-chrystusa-z-glebin

Po kilku godzinach w raju, wsiedliśmy na prom, aby tego dnia zobaczyć jeszcze Portofino. Zależało nam na tym bardzo, bo to inspiracja do całej tej naszej podróży. Inaczej pewnie zostalibyśmy w San Fruttuoso do wieczora. Albo do końca życia 😀

Portofino to luksus, szampan, gwiazdy, jachty i stare kamieniczki. Znane jest na całym świecie jako jeden z najpiękniej położonych portów na wybrzeżu Włoch. Małe miasteczko swój niesamowity klimat zawdzięcza luksusowym jachtom cumującym tuż przy rozpadających się, bardzo starych, portowych kamieniczkach. Tam właśnie zauważyliśmy, że wszyscy piją na potęgę jakieś pomarańczowe drinki. Zapytaliśmy kelnera i okazało się że to Aperol – po przyjeździe do Polski widzieliśmy intensywną kampanię i modę na ten gorzki drink również u nas. Osobiście niezbyt mi smakuje ale spróbować trzeba było.

Co tu dużo mówić, Portofino jest piękne i jedyne w swoim rodzaju. Warto tam przyjechać chociaż na chwilę. Bardzo drogie, i w noclegach, i w jedzeniu, i w piciu- w końcu to mekka różnej maści celebrytów, ale na jednego drinka skoczyć zawsze można 😉
Więcej praktycznych informacji: http://www.kierunekwlochy.pl/portofino-wlochy

Cinque Terre

To pięć malutkich i piękniutkich miasteczek ulokowanych wzdłuż wybrzeża liguryjskiego, które do XIX wieku były całkowicie odcięte od świata. Monterosso, Vernazza, Riomaggiore, Corniglia i Manarola. Teraz są połączone ze sobą i nie tylko, za pomocą kolei. Co dość istotne, a o czym kompletnie nie wiedzieliśmy- lepiej nie jechać tam samochodem!!! Pomijając fakt, że droga prowadząca z jednego miasteczka do drugiego to jedno wielkie poplątane cholerstwo (przepraszam, ale jadąc możesz dostać zawału serca, bo: nie ma jak zawrócić, bardzo wąska droga często nie ma asfaltu, wyminąć samochód jadący z naprzeciwka to prawdziwa sztuka, kąt każdego zakrętu przekracza 54879 stopni, nie ma żadnych barier przed przepaścią na kilometr w dół, a faceci w takich warunkach czują się jak na rajdzie Monte Carlo), to jest mega duży problem z parkowaniem.
Te miasteczka są tak małe, że autentycznie nie ma gdzie zaparkować. I nie chodzi tu o jakiś komfort, czy lepsze/gorsze, dalsze/bliższe miejsca. TAM NAPRAWDĘ NIE MA GDZIE ZAPARKOWAĆ. Jak w miasteczku skończą się miejsca (których jest tyle co kot napłakał bowiem jedno miasteczko to np. jedna droga 300m prowadząca prosto do morza), zamykany jest szlaban i można ewentualnie zaparkować wzdłuż super krętej drogi, ale tylko w wyznaczonych miejscach. I co jeśli nie ma już wyznaczonych miejsc wzdłuż drogi? Ano nic, zawracasz i wspinasz się z powrotem po serpentynach śmierci, do następnego miasteczka. Naprawdę nie ma gdzie tam stanąć i zaparkować! Z tego powodu nie widzieliśmy 3 z 5 miasteczek i spędziliśmy kilka godzin w upalnym słońcu w samochodzie:) Ale Wy nie musicie, wystarczy, że my się przemęczyliśmy i już o tym wiemy i serio OSTRZEGAMY.

Druga ważna informacja: w mediach jakiś czas temu rozeszła się plotka, jakoby od tego roku dostęp turystów do tych nadmorskich wyjątkowych miasteczek wpisanych na listę UNESCO miał być reglamentowany! Co to oznacza? Że jeśli się spóźnicie, i okaże się, że w tym sezonie jesteś turystami nr 1 500 0001 i 1 500 002, to niestety pocałujecie klamkę, czy też szlaban, i nie wejdziecie. Turystów już podobno jest tak dużo w ciągu lata (my byliśmy na przełomie czerwca i lipca i nie zauważyliśmy dzikich hord, ale może akurat mieliśmy szczęście) że miejscowi mają tego już dość i zażądali ochrony. Co prawda to prawda- jest naprawdę pięknie i klimatycznie, widoki są nieziemskie i każdy będąc w okolicy chce to zobaczyć na własne oczy. Dlatego z wielką radością informujemy, że to tylko plotka! Oficjalny serwis Cinque Terre dementuje ją usilnie do kilku miesięcy.
My widzieliśmy dwa miasteczka jak już wspominałam, z czego w tym o nazwie Vernazza nie było plaży ale byliśmy już tak bardzo spragnieni wody i kąpieli w morzu, że wskoczyliśmy do wody z kamieni w porcie. Ale za to w Riomaggiore, czyli ostatnim z Cinque Terre, znaleźliśmy małą kamienistą plażę, na której nawet można było się położyć na świeżo zakupionym ręczniku. Co prawda nie był to szczyt wygody ale mieliśmy już dość samochodu i gorąca, wiec spędziliśmy tam resztę dnia aż do zachodu słońca.
Z Rapallo, czyli bazy noclegowej, do pierwszego z miasteczek czyli Monterosso al Mare samochodem jest niecałe 70 km, ale ze względu na stan i trudność ostatniego odcinka trasy, jedzie się ponad godzinę. Pociągiem dotrzemy tu w 40 minut. Można również dopłynąć stateczkiem/promem. Pozostałe miasteczka są od siebie oddalone o kilka kilometrów i najlepiej przemieszczać się właśnie albo pociągiem, albo promem. Według mnie nie ma co oglądać wszystkich, jeśli mamy ograniczony czas, bo są one do siebie dość podobne - my naszymi dwoma byliśmy w pełni usatysfakcjonowani.

Vernazza. Niewielka plaża w samym sercu miasteczka nie nadawała się do kąpieli ani wypoczynku. Za to główny plac z restauracjami i kawiarniami z widokiem na morze to czysta poezja. Poza tym można tu zobaczyć kościół z XIV w, klasztor Franciszkanów, Pałac z portykami, wieżę Belfore oraz zamek A. Doria.

Riomaggiore to ostatnie z miasteczek Cinque Terre na trasie. Warto tam zajechać ze względu na słynną Ścieżkę Miłości i właśnie plażę, na której można się wybyczyć na kamieniach  i wykąpać w cieplutkiej i krystalicznie czystej wodzie Morza Śródziemnego. Ścieżka Miłości to droga prowadząca wzdłuż ustępów skalnych, łącząca Riomaggiore i Manarolę. W miasteczku tym znajdziemy również zamek z 1260 r., kaplice i kościół św. Jana Chrzciciela.

Kopalnia informacji na temat całego Cingue Terre znajduje się tutaj: https://cinqueterre.a-turist.com/pol/


 

Toskania!

I kiedy już myślisz, że lepiej być nie może i nie ma na świecie piękniejszych widoków niż wybrzeże Ligurii, wjeżdżasz do Toskanii. I bang! Tutaj też jest cudownie! Jak żyć??!

Jak już pisałam wyżej: do Toskanii jedzie się po to żeby zobaczyć wzgórza winnic, stare klasztory i zameczki i napić się białego zimnego wina. Jeśli do tego dodasz mieszkanie wśród tego wszystkiego, i basen, to nic więcej do szczęścia nie trzeba!
Takie warunki przywitały nas w hotelu Villa Volpi http://www.hotelvillavolpi.com/. Baaaardzo bardzo polecamy to miejsce! Bardzo x3 nie będzie przesadą. Basen wśród drzewek oliwnych i 20 ha ogrodu z własną eko restauracją robi wrażenie. Nie mówiąc o widokach, które są nie do opisania i do sfotografowania. Hotel mieści się w wyremontowanym klasztorze, na szczycie pagórka. W pokojach i miejscach wspólnych pełno jest pamiątek po dawnej przeszłości obiektu. Ogromny portret jednej z klasztornych Matek Przełożonych tuż obok łóżka, może nie był zbyt szczęśliwym pomysłem, ale tak czy inaczej jest to idealne miejsce na odpoczynek po tak męczącym zwiedzaniu liguryjskiego wybrzeża 😉

Hotel położony jest w miejscowości Mastiano, tuż obok Lukka (10 km; miasto warte zobaczenia) i jedynie 30 km od słynnej Pizy. Nam nie wystarczyło już czasu na zwiedzanie tych miast, zdecydowanie bardziej byliśmy nastawieni na całodniowe lenistwo nad basenem w tej cudownej scenerii.

Do Pizy również można znaleźć bilety lotnicze w fajnych cenach. Już przebieramy nóżkami, kiedy tam wrócimy- tylko 2 dni daje duży niedosyt!
Polecamy taką wycieczkę wszystkim tym, którzy chcą popróbować wszystkiego tego co najlepsze do zaoferowania mają liguryjskie i toskańskie regiony Włoch. Koszty w dużej mierze zależą od tego ile chcemy i możemy wydać. Poniżej dla orientacji widełki, w jakich można się zmieścić.


 

Kosztorys

Transport
• lot od 78 zł w dwie strony, na szybkiego: 500 zł/osoba,
• samochód na miejscu: około 150-200 euro za kilka dni z paliwem, link do porównywarki: http://www.easyterra.pl/
• prom, w zależności od trasy, ten opisany przez nas to wydatek 17 euro
Hotele
• w Rapallo, czyli tańszej opcji tuż przy Portofino, noclegi od 150 zł za osobę za noc, sky is the limit, my ze śniadaniem w dobrej lokalizacji i standardzie zapłaciliśmy 300 zł/osoba/noc w prawie lipcu.
• Hotel Villa Volpi wg najnowszego cennika na 2016 r. za dwuosobowy pokój: od 139 do 219 euro za noc, ale rezerwując w ostatniej chwili możesz dostać zniżkę nawet 70%. Z tym, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że na ostatnią chwilę nie będzie miejsca. Nam się udało, więc Tobie również może 🙂 http://www.hotelvillavolpi.com/default.asp?ID=112&LG=IT


Czyli łącznie za 4 dni: od 1600 do 4000 plus jedzenie (i picie wiadomo! )

Cała trasa samochodem ma 362 km od Mediolanu do Mastiano w Toskanii. Powrót jest nieco krótszy bo nie zajeżdżasz do Cinque Terre (około 300 km).

 

Nie wiem jak Wy, ale ja już zaczęłam szukać tanich lotów 😉

print
Dolny Śląsk. TAK TAK TAK TAK!
Cuda Podlasia: Kraina otwartych okiennic