Dziecko w Kolei Transsyberyjskiej!

Mieliśmy zacisnąć zęby i jak najwięcej myśleć o Małym, tak żeby to jemu, a nie nam, przede wszystkim było wygodnie. My chcieliśmy spełnić nasze marzenie, on miał być bezpieczny i szczęśliwy.


Sam tytuł tego postu brzmi dość komicznie. Sam pomysł był karkołomny. Zanim kilka pomysłów i zbiegów okoliczności nie wpadło na siebie, nie chcieliśmy wierzyć, że się taki trip może się udać. Z trzylatkiem.

 

Kolej Transsyberyjska!

Chyba od zawsze wydawała mi się jakimś niemożliwie odległym, pięknym, tajemniczym zjawiskiem z filmów, książek i legend. Czymś związanym z uczuciami tak bardzo odmiennymi od tego, co można przeżyć na każdej innej wyprawie. Te wszystkie relacje zasłyszane czy przeczytane przypadkiem na przestrzeni lat: niekończące się godziny w pociągu, dziwne doświadczenia podróżników związane z pustką, czasem i poznawaniem prawdziwym Rosjan. Nigdy tak na prawdę nawet nie śmiałam marzyć o tym, że może kiedyś i my usiądziemy w wagonie jadącym na ten bardzo daleki wschód. Było to równie realne jak podróż na księżyc.

A w zeszłym roku, całkiem przypadkiem, półsłużbowo, byliśmy na kilka dni w Moskwie. Oczarowała nas, zadziwiła i zainspirowała. Do czego? Do tego aby marzyć o zobaczeniu co jest dalej, co jest poza tym supernowoczesnym miastem, jak wygląda ta "reszta Rosji", która podobno różni się od stolicy diametralnie. Pojechaliśmy nawet na dworzec Jarosławski sprawdzić, jak wyglądają perony, z których startuje Kolej Transsyberyjska!;)) Samo to było dla nas mega frajdą.

A w tym roku przejechaliśmy 3600 km Koleją Transsyberyjską, z Moskwy do Uralu i z powrotem. Oczywiście, z Leosiem na pokładzie!

To jak to się stało, że w ogóle się stało??

Leo i Kolej Transsyberyjska, Jekaterynburg za Uralem tuż przed odjazdem



 

 

Okazja czyni... kombinatora;)

Jakiś czas później, jeszcze w trakcie jesiennego ogarniania zdjęć z tej wycieczki, podczas którejś z naszych internetowych rozmów, moja siostra, która mieszka od 4 lat w Singapurze powiedziała mi, że planuje pojechać Koleją Transsyberyjską z Pekinu do Moskwy, razem ze swoim chłopakiem. I czy nie przyjechalibyśmy do Moskwy zobaczyć się z nią, skoro będzie już tak "blisko":) Pomysł w pierwszej chwili wydał nam się nieco nierealny, ze względu na duże koszty takiego "wyskoku", szczególnie, że w Moskwie już przecież byliśmy...

"Ale mają fajnie. Kolej Transsyberyjska. Wyobrażasz to sobie??!!"- powiedziała Mońka do Adriana pomiędzy jednym a drugim kieliszkiem wina w jakiś piątek. Czy też wtorek.

"Chodź też pojedziemy! Zawsze chcieliśmy zobaczyć Bajkał! A nie. Jak z Leosiem... To może samolotem. Do Irkucka. I wrócimy razem pociągiem do Moskwy! Ile tam się jedzie?" (odp. Wujek Google: 3 dni i 10 godzin jazdy pociągiem bez przerwy).

"Ciekawe, czy ktoś był już na takiej wyprawie z dzieckiem". (odp. Wujek Google: NIE, albo przynajmniej nie opisał tego publicznie).

"Ciekawe jak Leo zniósłby pociąg. Ciekawe, ile czasu zniósłby w pociągu" (odp. bez Wujka google: nie będziemy dziecka męczyć, to za daleko pociągiem).

"To może, jeśli nie Kolej Transsyberyjska, pojechalibyśmy jednak tylko do Moskwy ale przy okazji połączyli to z wyjazdem do Neyi, tam gdzie urodziła się nasza babcia?" (telefon do Wujka, tym razem prawdziwego, gdzie to jest dokładnie) "Wynajmiemy jakiś samochód z Moskwy!".

Po dłuższej rozmowie, czy Wujek (nie Google) nie chce jechać z nami: chce- ale trzeba mieć w samochodzie Rosjanina-w sumie to tam kiedyś dojeżdżała kolej...

I znów, niczym wybawiciel domysłów wszelakich, wchodzi na scenę Google ze swoją kluczową informacją: Szanowni Państwo, Neya jest od Moskwy oddalona tylko o 10 h pociągiem...bezpośrednio. A Neya leży na trasie Kolei Transsyberyjskiej.

I tu się zaczęło! "A może by tak robić krótkie odcinki? A może pojechać nieco lepszą klasą? Ciekawe jak wygląda druga klasa? Nagramy mu mnóstwo bajek na tableta! 😀 "

Aż w końcu, kończąc ten (czy też zupełnie inny) kieliszek wina Adrian stwierdził proroczo:

"Ale wiesz, że skoro zaczynasz tak kombinować, to my tam pojedziemy??"... 🙂

 

 

Trudności nie (?) do pokonania, czyli czego obawia się rodzic przed podróżą Koleją Transsyberyjską

 

Rodzic obawia się, przede wszystkim:

  1. Brudu ("Kolej to nie jest czyste miejsce, będą brudne łazienki. Podłoga! przecież będzie się bawić na podłodze! na pewno dostanie zaraz rozwolnienia albo zarazi się jakimś paskudztwem")
  2. Długiej trasy ("jak my wytrzymamy, kilkadziesiąt godzin bez możliwości wyprostowania kości! Co my będziemy robić z dzieckiem 500 godzin w przedziale!?")
  3. Ciężkich warunków w płackarcie dla dzieci ("A koleją Transsyberyjską jedzie się przecież tymi otwartymi wagonami, wszyscy razem!")

W polskim Internecie nie znalazłam opisu wagonów innych niż właśnie ta klasyczna, trzecia klasa, płackarta, z rosyjskiego. Ta najtańsza opcja to otwarty wagon sypialny- czyli cały wagon pełen miejsc leżących, bez przedziałów. Najtańszymi miejscami są te wzdłuż korytarza. Jechaliśmy w takim wagonie (i na tych najtańszych miejscach) jakieś 28 h z Lwowa do Odessy dokładnie 7 lat temu, na Ukraiński jeszcze Krym. Wiedzieliśmy więc czego się po płackarcie spodziewać. Było duszno (sam środek lata), pełno ludzi, bagaże wszędzie, zapachy różne. Generalnie, podróż z małym dzieckiem w takich warunkach mogłaby być mega męcząca, również dla współpasażerów;) Do tego Leo śpi jeszcze w ciągu dnia i dość często może budzić się w nocy.

Odpowiedzią na te obawy były:

 

 

Nasze założenia do podróży z dzieckiem Transsyberianem

  1. Zamiast Płackartą, pojedziemy nieco lepszą, drugą klasą! Nie wiedzieliśmy dokładnie jak ona wygląda, ale najważniejsze- mogliśmy liczyć na zamykane przedziały, tak niezbędne dla snu Leosia (a co za tym idzie- jego nastroju podczas reszty wyprawy). Wybraliśmy wszystkie możliwe ikonki dostępne w ofercie dla tych wagonów (klimatyzacja, jedzenie, tv, dodatkowe dodatki), bo była taka możliwość. Co ważne- kupiliśmy bilety wcześniej przez Internet, a nie na miejscu w kasie. Nie braliśmy więc tych miejsc, które zostały, a wybraliśmy najlepsze z naszego punktu widzenia.
  2. Zamiast spędzać kilka dni w pociągu na raz, zrobimy sobie dużo przystanków i będziemy jechać w nocy tam, gdzie nie zależy nam na widokach (blisko Moskwy).
  3. Pojedziemy tylko do Uralu- będziemy jeszcze w europejskiej części Rosji. Sprawdzimy, czy taka podróż z dzieckiem jest w ogóle możliwa. Gdyby coś było nie tak i musielibyśmy nagle wracać, nie oddalimy się od domu o niemożliwy do szybkiego powrotu np. samolotem odcinek.

 

 

Nasze przygotowania do podróży z dzieckiem

Poza szczepieniem np. na chorobę brudnych rąk, wyrobieniu wiz i zakupie biletów, o czym już pisałam w tym poście  nasze przygotowania polegały na wyobrażeniu sobie najgorszych sytuacji i zabraniu/zakupieniu wszystkiego tego, co mogło nam się w takim momencie przydać.

 

ZABAWKI

-ulubione zabawki naszego trzylatka, czyli milion malutkich samochodzików/resoraków (zajmują mało miejsca, można je wetknąć w każdy kąt plecaka czy walizki i w razie zgubienia jednego czy dwóch nie ma tragedii);

-tory do Hot Wheels'ów (są lekkie, łatwe w spakowaniu, można wymyślać różne opcje ułożenia w zależności od warunków);

-książeczki (nowe żeby był efekt zaskoczenia oraz stare, ulubione do snu- wszystkie w miękkiej oprawie i cieniutkie żeby było jak najlżejsze i zajmowały jak najmniej miejsca);

-kolorowanki/zagadki dla trzylatka/ciastolina Play-Doh/puzzle/wycinanki  (to kategoria zabawek zabijających czas, którymi możemy pobawić się wspólnie i rozwijających przy okazji);

-ulubiony pluszak do snu. Tutaj inaczej niż w przypadku miliona samochodzików-jest tylko jeden ( a właściwie jedna Truskawka z Gangu Świeżaków w naszym przypadku), niezastąpiony w razie zgubienia. No i oczywiście, zgubił nam się od razu na lotnisku w Moskwie i była tragedia:/ Na szczęście, kilka tygodni po powrocie, Truskawka przyleciała do nas z powrotem 😉

-tablet! Tak, oglądanie bajek na elektronice to straszne zło, ale niech pierwszy rzuci kamieniem, kto w chwilach zwątpienia w samochodzie czy samolocie nie wysługuje się tym narzędziem szatana do zajęcia czymś dziecka. Wgraliśmy kilkadziesiąt ładnych, bezkrwawych bajeczek, piosenek i krótkich filmików, więc w sumie wyszło nawet bezpieczniej niż w domu, gdzie podłączony do internetu telefon zawsze pokazuje najgorsze bajki.

IMG_0016

 

ŚRODKI HIGIENY I KOSMETYKI

-opaski na rękę i spraye przeciw komarom i innym insektom (w razie ich ataku, czy w pociągu, czy po wyjściu z niego);

-antybakteryjne żele i chusteczki;

-zwykłe mokre chusteczki;

-jednorazowy nocnik w razie awaryjnej sytuacji, gdy w pociągu WC będzie zajęte;

-żel do prania ręcznego, gdyby ubrudziło się wszystko na raz 🙂

IMG_9929

 

APTECZKA dla DZIECKA

-Paracetamol w razie gorączki przy biegunce;

-Ibuprom w razie gorączki i zapalenia czegokolwiek bez biegunki;

-plastry, octenisept do odkażenia, opaska uciskowa, bandaż- to taka podstawa;

-spray do gardła, woda morska do oczyszczania nosa, Nasivin zmnijszający obrzęk do noska;

-smecta i elektrolity w razie biegunki;

-maść na otarcia, na stłuczenia, na odparzenia;

-Griplinosin na wiruski;

-probiotyki, które Leo brał przez cała podróż (i może dzięki temu nie miał żadnych problemów jelitowo-wiruskowych).

IMG_0025

 

Bezpieczeństwo

Najważniejsze było więc zminimalizowanie słynnego ryzyka "A co jeśli...?".  Chcieliśmy przygotować się na najgorsze, co możemy ewentualnie przewidzieć i na co możemy mieć wpływ. Nie przygotujesz się na atak terrorystyczny, ale na biegunkę spowodowaną jakimś nowym wiruskiem już tak. Nie przygotujesz się na strajk obsługi pociągów, ale na jęczenie dziecka z nudów owszem. Nie przygotujesz się na wypadek samochodowy, ale na spóźnienie na pociąg możesz. Na niektóre rzeczy po prostu nie masz wpływu planując podróż (czy cokolwiek innego) ale bezpiecznie czujesz się, gdy zrobisz wszystko co w Twojej mocy aby zaradzić ewentualnym przeszkodom. W tym wypadku myślenie o ewentualnych trudnościach wymagało od nas dużo wyobraźni, nikt raczej nie mógł nam podpowiedzieć, czego możemy się spodziewać.

Podstawa bezpieczeństwa była dla nas w tym wypadku bardzo prozaiczna- były to pieniądze w zapasie. Jadąc z dzieckiem w taką podróż nie możesz liczyć na to, że akurat nic się nie wydarzy, ryzykować zdrowie i życie swojego największego skarbu w warunkach, których nie znasz. Gdybyśmy nie mieli możliwości użycia w razie czego pieniędzy na zakup ekspresowego biletu lotniczego czy zapłacenia za transport medyczny i leczenie (ubezpieczenie- które, oczywiście, mieliśmy wykupione bo jest obowiązkowe do wizy- zazwyczaj działa tak, że koszty są zwracane, ale najpierw musisz zapłacić sam) pewnie nie zdecydowalibyśmy się na tą podróż. Koszty nie mogły być przeliczone tak, że "powinno nam wystarczyć" i "liczmy na to, że ten tani hotel nie będzie zbytnio śmierdział". Co innego, gdy jedziesz sam;)

Przed wyjazdem ogarnęliśmy telefony i adresy znajomych Rosjan, tak żeby mogli nam pomóc "w razie czego". Mieliśmy telefony do ambasady. Dowiadywałam się, jak to jest z zakupem biletów na miejscu, gdybyśmy spóźnili się na któryś pociąg-trzeba kupić niestety drugi. Zaplanowaliśmy podróż tak, żeby mieć wszędzie jeden dzień zapasu (ok, przyznaję, w Jekaterynburgu wyszło to dość nieplanowanie bo ten dzień gratis pojawił się z błędu obliczeniowego w kwestii zmiany czasu ;)), tak aby w razie nagłego, ekstremalnego ataku choroby jakiejkolwiek, która powaliłaby któregokolwiek z nas, mieć czas na nabranie sił.

Przede wszystkim jednak- pojechaliśmy na tą wyprawę RAZEM, jako dwie dorosłe osoby odpowiedzialne za dziecko. Nie wyobrażam sobie jechać samemu z dzieckiem. Wiem, że są przypadki, nieliczne, ale są, gdy dorosła osoba w pojedynkę decyduje się na wyprawę z maluchem. Nie jest to dla mnie wystarczająco bezpieczne i sama nigdy bym się na coś takiego nie zdecydowała. Wystarczy pierwszy lepszy czarny scenariusz- zaniemożesz z powodu choroby, zmęczenia, coś Ci się stanie. W najgorszym wypadku- zemdlejesz z jakiegoś powodu, będziesz mieć groźny wypadek. Kto wtedy zaopiekuje się maluchem?? Również bardziej przyziemne, częstsze problemy podczas podróży z dzieckiem: dziecko nagle zniknie z pola widzenia, chcesz iść do toalety, na lotnisku trzeba gdzieś daleko iść coś załatwić albo kupić jedzenie w jedynym sklepiku 3 km dalej- a bagaże są zawsze z Tobą! Będąc we dwójkę dorosłych (a w naszym przypadku celowo we trójkę, co również bardzo się przydało) zawsze jedna osoba pilnuje malucha a jedna bagaży czy załatwia cokolwiek. Wyprawa koleją tym bardziej- z dzieckiem musisz mieć oczy dookoła głowy, pilnować jego bezpieczeństwa i czasu podróży, planować najbliższe punkty wycieczki, takie jak łazienka czy zakupy. JEDNOCZEŚNIE. Nie mając jeszcze jednej osoby do pomocy, byłoby to dla mnie zbyt niebezpieczne. Do ogarnięcia z pewnością, ale nie ryzykowałabym zdrowia i życia swojego dziecka aby przekonać się czy dam radę i czy rzeczywiście nic złego mi się nie stanie.

Tyle myślenia, tyle kombinowania, tyle planowania. A Leoś dzień przed wyjazdem obudził się ze spuchniętą kostką... Na szczęście było to tylko chwilowe powikłanie po niedawno przebytej wirusowej chorobie i przeszło mu tego samego dnia. Ale wyobrażacie sobie moją minę, gdy powiedział, że nie może chodzić?;)

IMG_0037

W windzie w drodze na samolot, już nóżka nie bolała 😉

 

Co robi dziecko w wagonie Kolei Transsyberyjskiej?

To co zazwyczaj! Na szczęście:) Bawi się, je, pije mleko z butelki, ogląda bajki. A dodatkowo: ekscytuje się zabawą na górnym łóżku, śmieje się z mycia pod kranem w łazience, je większą niż normalnie ilość słodyczy i przekąsek zakazanych w domu, "bo przecież jest wycieczka" 😉

Nie lubię doradzać - tak, widzę tu oksymoron- bo każde dziecko jest inne i każde warunki mogą być inne. Ale zaryzykuję stwierdzenie, że rodzic dobrze przygotowany do tego, aby sprawić, by maluch poczuł się w przedziale nie gorzej niż w domu (gdzie ma swoje ulubione zabawki, przedmioty tj. butelka, smaczne jedzenie na czas) będzie potrafił przewidzieć zachowanie swojego dziecka podczas takiej podróży. Nie jest to bowiem podróż samolotem, gdzie raczej nie powinno się bez przerwy biegać po korytarzu, bo co chwile chodzą Panie Stewardessy z wózkami, a podczas krótkiego lotu tyle się dzieje, że jakoś potrafisz zająć dziecko siedzące na kolanach. Nie jest to podróż samochodem, gdzie z oczywistych przyczyn biegać w ogóle nie można. W odróżnieniu od tych dla nas konwencjonalnych sposobów podróży z dzieckiem, przedział wagonu sypialnego kolei daje o wiele więcej możliwości na normalne, codzienne zachowanie dziecka. Jeśli więc w domu masz płaczka, który wymaga dużo atencji - w przedziale raczej się to nie zmieni. Jeśli Twoje dziecko spędza czas najchętniej bawiąc się samochodzikami- w przedziale będzie miał na to sporo miejsca i czasu. Jeśli lubi nowe towarzystwo i zabawy z rówieśnikami- módl się o dzieci w wagonie;)

Nie ma co liczyć na zbyt duży efekt zainteresowania nową sytuacją. Błędem byłoby zakładanie, że dziecko będzie tak zafascynowane podróżą koleją, innymi warunkami, widokami czy spaniem na górnym łóżku, że po 20 minutach nie zacznie domagać się tego, do czego jest przyzwyczajony.  To zbyt długa podróż, żeby nie poczuć się jak w domu:) W dobrym i złym tego znaczeniu.

 

Nasz plan zadziałał.

Mogę się tym pochwalić bez ogródek, a co!;) Sporo rzeczy udało nam się przewidzieć i zapobiec niepotrzebnym stresom i stracie czasu:

  • Sprawdziły się przypuszczenia, że potrzebujemy sporo zabawek. Tory Hot Wheelsowe rozkładaliśmy i składaliśmy w zależności od tego, ile akurat było miejsca. Dzieci z daleka widziały, że zabawki wystają z przedziału, był więc to idealny wabik na kompanów zabawy 😀
  • Nie przydały się na szczęście wszystkie leki, ale samo to, że mieliśmy akurat te, które były potrzebne, zaoszczędziło nam zmartwień i straty czasu na szukanie rosyjskich odpowiedników;
  • wzięliśmy za dużo koszulek, ale nie musiałam używać żelu do prania i suszyć rzeczy na szybko;
  • na tych odcinkach, na których chcieliśmy, żeby głównie spał bo jechaliśmy na noc (Moskwa-Neya, Kazań- Moskwa) Leo przesypiał całe noce- wysypiał się bo było mu wygodnie, miał ciepłe mleko i bajkę przed snem, klimatyzacja zazwyczaj działała bez zarzutu (tylko w pierwszym pociągu była nieco zbyt mocna) więc nie było duszno ani zimno;
  • wykupione jedzenie "pociągowe" było smaczne i doskonale sprawdziło się jako ciepły posiłek w ciągu dnia;
  • Zapasy jedzenia wystarczyły na pierwszą część podróży, wtedy gdy były najbardziej potrzebne. Gdy już mieliśmy za sobą najdłuższy odcinek (21 h), większość była albo zjedzona, albo zepsuta i zostały nam te "długoterminowe" i kupione już na przystankach po drodze;
  • tablet sprawdził się wyśmienicie w chwilach, gdy zmęczony zabawą czy podróżą nasz chłopczyk chciał porobić coś innego ale sam do końca nie wiedział co. Tak jak w domu! Chwila odpoczynku przy bajeczce i butelce i można wracać do biegania po korytarzu. Zaskoczeniem było dla nas to jak chętnie włączał w kółko piosenki, uczył się tekstów, śpiewał i tańczył. Muzyka w przedziale to był dobry pomysł - czy z tabletu czy z telefonu.

 

Ale Kolej Transsyberyjska nas zaskoczyła.

To, że wstrzeliliśmy się z przewidzeniem co nasze dziecko może chcieć i potrzebować, to jedno. Druga sprawa, która maksymalnie pomogła nam w tej podroży to: komfortowe warunki panujące w Kolei Transsyberyjskiej!

  • WC wcale nie było śmierdzące i obrzydliwe a wręcz przeciwnie- często dezynfekowane i czyszczone przez obsługę pociągu, nie było wcale kolejek więc jednorazowy nocnik nie został użyty;
  • podłoga i kanapy były czyste, w większości wagonów wyglądały wręcz na nowe, a Pan Prowadnik odkurzający przedziały w trakcie jednego z odcinków to już w ogóle był hit!
  • podgrzanie butelki z mlekiem nie było problemem- Panie prowadnice miały piekarnik! Nie mikrofalę, piekarnik!
  • nie było opóźnień. Wszystkie pociągi przyjechały i odjechały co do minuty zgodnie z rozkładem;
  • Leo trzy razy dostał zestawy dla dzieci! Poza pierwszym pociągiem, o najdalszym numerze, Leo dostawał prezenty: plecaczek, zestaw do rysowania, koszulkę, czapkę firmową! A do posiłków również prezenty: soczek dla dzieci, puzzle;
  • W pociągach na głównej trasie, czyli od Jekaterynburga do Kazania i dalej do Moskwy, telewizor miał kanał z bajkami dla dzieci;
  • współpasażerowie byli uprzejmi i nie hałasowali ale przedział zamykany sprawdził się znakomicie w ciągu dnia, gdy nie wszystkie dzieci poszły spać i nadal wariowały na korytarzu, podczas gdy nasz maluch smacznie spał;
  • obsługa pociągu była super! Na każdy nasz problem reagowali i próbowali pomóc, roznosili wszystkie fanty o czasie, nic nie pokręcili z posiłkami, zgodnie z umówioną wcześniej godziną informowali o stacji docelowej. A w kontekście dzieciowym: wcale nie przeszkadzały im dzieci bawiące się na korytarzu! Zamiast prosić o sprzątnięcie zabawek- skakali przez tory;)
  • na sam koniec (nie wiem kto im powiedział że to już koniec naszej trasy) mieliśmy możliwość kupienia w przedziale... lodów! 😀

O naszym głupim szczęściu możemy mówić w kontekście jednego faktu. Podczas najdłuższego odcinka (21h) trafiliśmy na wagon pełen dzieci! Spędziliśmy w tym wagonie cały dzień i całą noc a zamiast umęczenia i odliczania czasu do wysiadki, tak na prawdę odpoczywaliśmy tam haha:)) W dodatku, jakby tego było mało, jedna z babć podróżujących ze swoim wnuczkiem zajęła się śpiewaniem i zabawianiem wszystkich dzieci na korytarzu! Był to szczyt zderzenia naszych obaw z piękną rzeczywistością: gdy ja przebierałam sobie wstępnie zdjęcia na aparacie i pisałam notatki, Adrian czytał gazetę, Ciocia książkę a Leoś przez kilka godzin bawił się z dziećmi, nic od nas nie chcąc... Ganiali po korytarzu, śpiewali piosenki, bawili na zmianę swoimi zabawkami, oglądali swoje wagony. Śmialiśmy się, że nie pamiętamy takiego wydarzenia w domu, żeby tak beztrosko siedzieć sobie w spokoju, podczas gdy nasz maluch zajmował się sam sobą przez tyle czasu. Nasz przedział zamienił się w tym czasie w taki mały domek. Wszystko mieliśmy pod ręką: jedzenie, picie, zabawki, ubrania. Nie musieliśmy nic załatwić, nigdzie wyjść, nic nas nie goniło. To wszystko sprawiło, że ten odcinek naszej podróży to było chyba największe zaskoczenie i jednocześnie wielka ulga, że nasze dziecko jest w tej podróży szczęśliwe.

To prawda, co kiedyś przeczytałam w jednej z relacji z Kolei Transsyberyjskiej- podczas podróży Koleją odpoczywasz! Nawet z dzieckiem;) Leżysz, śpisz, nadrabiasz zaległości książkowe, piszesz, oglądasz zdjęcia. To przystanki po drodze są po to, żeby się zmęczyć, przespać w niewygodnym, brudnym hotelu (jak zdażyło nam się w Jekaterynburgu, choć to właśnie tutaj miał być luksus 3*), chodzić, zwiedzać, pchać wózek z 21kilogramowym trzylatkiem przez ogromne rosyjskie miasta, nosić ciężkie bagaże zawierające wszystko, czego potrzebujesz.

Gdy juz wejdziesz do wagonu i jedziesz dalej- wchodzisz w tryb "odpoczynek". To było na prawdę zabawne, że okazało się być właśnie zupełnie odwrotnie niż się spodziewaliśmy:

nie musieliśmy odpoczywać po podróży pociągiem, raczej w podróży odpoczywaliśmy :)))


IMG_7254 IMG_7261 IMG_1601 21742193_10212855216631890_1014674622_o 21745205_10212855347355158_221725761_o

IMG_6718 IMG_0836

DCIM136GOPRO

IMG_1134 IMG_1144

DCIM136GOPRO

IMG_1571 IMG_1574 IMG_1622 IMG_7656 IMG_1638 IMG_1668 IMG_7765 IMG_7766

DCIM136GOPRO

 

DCIM136GOPRO

DCIM138GOPRO

DCIM136GOPRO

DCIM138GOPRO

IMG_7648

DCIM136GOPRO

 

I kilka filmików:

 


 

IMG_2886

i wrócił! W jednym kawałku, bez truskawki, nasz dzielny chłopczyk, który przejechał się Koleją Transsyberyjską przed skończeniem 3 roku życia! <3

Najgorsze po tej podróży jest to, że teraz tym bardziej wszystko wydaje się możliwe! :>

print

Leo w krainie Maszy i Niedźwiedzia, czyli NEYA! Transsyberian stop#1
Ostatnie chwile, pierwsza noc i w końcu: Jak wygląda Kolej Transsyberyjska A.D. 2017?!