8 zamków jurajskich na weekend!

„To w Polsce są takie zamki?!"


Weekendową wycieczkę po zamkach jury krakowsko-częstochowskiej, czyli Szlakiem Orlich Gniazd zaplanowaliśmy, jak większość naszych eskapad, w przeddzień wyjazdu.

Warszawa ma tą najważniejszą zaletę, że wszędzie da się stad dojechać w ciągu kilku godzin. Ogrodzieniec jest oddalony od niej o 3-4h drogi (260-290 km), więc na weekend w sam raz. My wybraliśmy nieco dłuższą trasę przez Radom ze względu na dobry stan krajowej '7', co sprzyjało śpiącemu w samochodzie Leosiowi. Przynajmniej na odcinku Warszawa-Radom.

Planowanie ograniczyło się do zakupu przewodnika Bezdroży i próbie znalezienia w Internecie jednej mapy z nazwami wszystkich zamków, które można zobaczyć w tych okolicach. Niestety, albo słabo szukałam, albo takiej mapy o jaką mi chodziło nikt jeszcze nie zrobił. Poniżej więc mapa z zaznaczoną trasą i naszymi weekendowymi zdobyczami.

Nasza trasa wg Googli ma 132 km ale część z tego przejechaliśmy rowerem ścieżkami rowerowymi (Bąkowiec-Mirów) więc jest tu  małe zakłamanie.

 

Szlak Orlich Gniazd

Oczywiście nie są to wszystkie Orle Gniazda. Wg oficjalnej strony Szlaku Orlich Gniazd http://www.orlegniazda.pl/ na tej trasie znajduje się 16 obiektów. Nam udało się zobaczyć i dotknąć 7 (plus Udórz, który nie jest oficjalnie zaliczony do Orlich Gniazd), więc jak na 2 dni i spacerowe tempo z małym dzieckiem to całkiem niezły wynik.

Cała ta trasa z Krakowa do Częstochowy (czy też odwrotnie, w każdym razie ma 164 km) została wytyczona została ostatecznie w 1950 r. i wiedzie od Wawelu do Sanktuarium na Jasnej Górze. I jak przeczytałam w drodze, jest to kolebka naszej kultury. Coś w tym jest, bo wychowując się wśród zabytków pięknych ale jednak poniemieckich (Darłowo), czy spacerując wzdłuż odbudowanych po II Wojnie Światowej kamienic Warszawy, takie spotkanie oko w oko z prawdziwą starą Polską epoki Piastów Kazimierza Wielkiego zrobiło na mnie duże wrażenie. Sentymentalny klimat bajkowych pejzaży rodem z „Janosika” czy „Zemsty” pozostał z nami  na długo po tej wyprawie.

Swą poetycką nazwę szlak zawdzięcza ruinom i zamkom znajdującym się wzdłuż trasy, które budowane były najczęściej na szczytach wzniesień, pośród trudno dostępnych skał wapiennych, stąd wzięła się ich nazwa – „Orle Gniazda”.

Ciężko było mi namówić Adriana, żebyśmy wybrali się w te okolice, przed oczami miał 2 dni łażenia po nudnych zamkach rodem z wycieczki szkolnej, przeplecione noszeniem Leosia na rękach (dopiero co nauczył się chodzić, a wózkiem na zamek raczej nie wjedziemy). Jako, że zazwyczaj wyjeżdżamy w mniej ludne miejsca, perspektywa oglądania bardziej zurbanizowanych terenów nie była kusząca. Na szczęście złe wyobrażenie padało sukcesywnie z każdym przejechanym kilometrem. „To w Polsce są takie zamki??!”.

Na naszą bazę wybraliśmy Ogrodzieniec. Już kilka lat temu widziałam ten zamek (przy okazji podróży autostopem po Polsce z Anetą i Kamilem, po maturze) i zrobił na mnie ogromne wrażenie , chciałam pokazać go chłopakom i zobaczyć „co tam u niego słychać”. Jak się okazało pomysł ten był trafiony, w ten sposób w naszym zasięgu znalazło się większość zamków z trasy. Zatrzymaliśmy się w *** hotelu ‘Pod Figurą’, skąd do Zamku Ogrodzieniec można dojść piechotą.

 

1. Ogrodzieniec

Nasz Maluch dopiero co skończył roczek, więc nie musieliśmy martwić się, że po męczącym tygodniu prześpimy całą sobotę i nic nie zobaczymy. Pobudka o 7.00, śniadanie i w drogę na pierwszy spacerek przed południową drzemką- nie spać zwiedzać!

Leoś zapewnił nam brak kolejek 🙂

Ogrodzieniec zapamiętałam jako miejsce z bajki (a z filmu co najmniej- był to plener dla „Zamsty” Wajdy).  W 2006 roku zamek nie był tak skomercjalizowany i ‘uschodowiony’ jak w chwili obecnej. Na okolicznych polach nie roiło się od banerów i plastikowych atrakcji dla spragnionych tandety turystów niby uciekających z miast. Aktualnie można tam na przykład zamówić lot szybowcem czy zjeść oscypka.

Ogrodzieniec w pełnej krasie.

I te widoki z orlego gniazda!

Nam na szczęście prawie udało się uniknąć dzikich tłumów. Wczesna pora zwiedzania zamku zaproponowana przez Leonarda okazała się zbawienna. O 9.00 rano byliśmy tam prawie sami. A stare mury obroniły się same. Naprawdę robi wrażenie. Wrażenie zamku z bajki, który możesz penetrować do woli- aktualnie trasa zwiedzania jest dużo dłuższa niż przed laty, i zakłada wejście w prawie każdy kąt zamczyska.

Zwiedzanie go z dzieckiem nastręcza nieco trudności, ale nie warto się zniechęcać. Szkrabów trzeba pilnować, takie małe jak nasz najlepiej trzymać na rękach a wózek zostawić w kasie biletowej, ponieważ po zamku poruszamy się tak czy inaczej wąskimi schodami lub przejściami.

Tutaj znajdziecie aktualny cennik i inne przydatne informacje:  http://www.zamek-ogrodzieniec.pl/

Nie chcę zanudzać Was informacjami, które znajdziecie w każdym przewodniku. Dlatego też w tym poście skupię się na czymś, co trudno znaleźć gdzie indziej. Zacznijmy więc od końca, od ostatniego z ośmiu zamków, które udało się nam zobaczyć w tamten sierpniowy weekend.

 

2. Zamek Udórz!

Perełka. Ruiny zamku z XIV/XV w., którego wspomnienie na jednej z map znalazłam przypadkiem. W przewodniku nie był opisany, posiłkowaliśmy się strzępkami informacji z Internetów jak tam mniej więcej dojechać, plus wypytywaniem okolicznej ludności, która to wiedziała na ten temat jeszcze mniej.

Tak czy inaczej, jeśli chcecie się tam wybrać, a naprawdę warto zboczyć ze szlaku (Zamek ten nie jest zaliczany do Orlich Gniazd ze względu na datę powstania), oto niezbędna wskazówka: w Internecie nie znalazłam nigdzie prawdziwej informacji jak tam się dostać, a tablica informacyjna w lesie wprowadza w błąd. Po godzinnym jeżdżeniu w tą i z powrotem okazało się, że owszem, można tam dojść szlakiem, ale nie w tą stronę którą wskazuje miejscowa informacja (specjalnie?) tzn. można w tą stronę ale później trzeba skręcić w lesie, ale o tym nie dowiecie się ze znaku. Zamiast iść w lewo na rozwidleniu ( o czym piszą np. tutaj: http://zamki.net.pl/zamki/udorz/udorz.php ) do którego dojedziecie na końcu miejscowości Udórz i wjechaniu/wejściu na zamkniętą dla pojazdów ścieżkę leśną, po 1 km należy skręcić W PRAWO, jechać aż do końca zarośniętego niegdyś warownego wzgórza, jakieś kilkaset metrów. Należy bacznie obserwować las na skarpie po lewej stronie. Na końcu tej górki, jadąc cały czas prosto, po lewej stronie, jeśli będziecie mieli szczęście, odnajdziecie w zaroślach tablicę z nic nie mówiącą mapką, ale za to z informacją o historii tego miejsca. Tam z dołu wprawdzie jeszcze nic nie widać (przynajmniej pod koniec lata), ale należy wdrapać się na tą stromiznę niczym 9letni chłopiec, raniąc sobie nogi i ryzykując spotkaniem z okolicznymi robalami i pająkami w zaroślach, aby po jakichś kilkudziesięciu metrach ujrzeć zarośnięte ruiny. Mi się to udało, Adrian poczekał w samochodzie z Małym, który akurat zasnął. Końcowe podejście podpowiedzieli mi właśnie miejscowi, przechodzący akurat w tym lesie nastolatkowie. We wsi raczej nikt Wam nic przydatnego na ten temat nie powie (albo my źle trafiliśmy z pytaniami).

Ruiny Zamku Udórz

Wrażenia? Wspaniałe! ale nie wiem czy bardziej podobały mi się mury czy fakt, że mimo 15 minut zastanawiania się, autentycznego strachu i obawy, że nie dam rady, jednak udało się wspiąć i ujrzeć coś przeznaczonego dla nielicznych par oczu. Zarośla i stary mur zawsze będą tworzyć malowniczy obraz, szczególnie gdy ma się szczęście i akurat wyjdzie słońce. Trochę psują klimat porozrzucane gdzieniegdzie poimprezowe śmieci. Ale co zrobić, nastolatki w końcu wiedzą jak tu dojść.

 

Inne Orle Gniazda

Oto pozostałe zamki (oprócz Ogrodzieńca i Udorza), które udało nam się zobaczyć przez dwa dni z naszym maluchem, z czego pół jednego z nich spędziliśmy pierwszy raz w życiu z przyczepką rowerową, zdobywając 35 km bez żadnego przygotowania… amatorzy, wiadomo 😉

Wujek Dobra Rada powiedziałby w tym miejscu, że nie należy ufać młodym cyklistom MTB wypożyczającym rowery, odnośnie stanu i trudności tras na przejazd z małym dzieckiem. Jak się okazuje, pionowa ścieżka po piasku i korzeniach w lesie nie jest zbyt wygodna na przyczepki, w dodatku gdy zaczyna padać deszcz.

Rowerem po zamkach

Niedostępny do zwiedzania, mimo to wart odwiedzin. Po Wojnie mieszkał tu architekt Witold Czeczott, budując dom mieszkalny z muru zamku. Od czasów PRL zamek znajduje się na terenie ośrodka wypoczynkowego, można tu coś zjeść i odpocząć w karczmie, zorganizować wesele a także wypożyczyć rowery (dostępne również krzesełka i przyczepki dla dzieci). Jest tu nawet wyciąg narciarski!

Zamek Morsko

Więcej informacji o ośrodku i zamku: http://www.morsko.com.pl

Całkowicie odnowiony z rozpadających się ruin. Kawał dobrej roboty, charakteryzujący się tym, że stojąc obok muru można uwierzyć, że to autentyk. Można wejść do środka. Poza tym w okolicy nowoczesna infrastruktura, hotel, restauracja.

Podobnie jak inne zamki jurajskie, Bobolice należały do systemu warowni granicznych mających bronić Królestwa Polskiego przed najazdami ze strony Śląska, należącego wtedy do Królestwa Czech.

Zamek Bobolice

Legendy związane z zamkiem opowiadają o podziemnym tunelu, łączącym go z pobliską twierdzą w Mirowie, a także o dwóch braciach panujących w obydwu warowniach, których miłość do jednej kobiety zakończyła się bratobójstwem.

Cennik wstępu oraz historia odbudowy zamku znajdziecie na: http://www.zamekbobolice.pl

Bliźniaczy zamek nieodległych Bobolic, nie wyremontowany i nie udostępniony do zwiedzania, ale pięknie położony i wart odwiedzin. Dojechaliśmy do niego z Bąkowca na rowerach z przyczepką, nie polecamy osobom o słabych nerwach i kondycji…

Zamek Mirów

Więcej o historii zamku : https://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_w_Mirowie

Ruiny zamku, do których można wejść. Zrośnięte. Dobrze oznaczony dojazd.

Zamek w Bydlinie

" Uwaga Ciekawostka": Na początku I wojny światowej, 17 listopada 1914 r., legioniści pod dowództwem komendanta Trojanowskiego okopali się, zajmując pozycje na wzgórzu zamkowym, a następnie ruszyli na stojące w Załężu wojska rosyjskie, rozpoczynając w ten sposób bitwę pod Krzywopłotami.

Więcej: https://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_w_Bydlinie

Niewiele do zwiedzania, słabo zrekonstruowana wieża ( w 1901 r. poszukiwacze skarbów wysadzili w powietrze wysoką cylindryczną wieżę)  ale wciąż piękne ruiny pozostałych części zamku. Wspaniałe widoki.  Wstęp płatny.

Zamek Rabsztyn

Ceny biletów i aktualne godziny otwarcia: http://zamek-rabsztyn.pl/

Najgorsze wrażenie spośród tego co widzieliśmy. W trakcie rekonstrukcji, nie można wejść oficjalnie do środka ale wszystko pootwierane (ja nie ryzykowałam wejścia na schody) ale już teraz widać, że nie jest to staranność Bobolic.

Zamek Smoleń

Więcej o historii: http://www.orlegniazda.pl/Poi/Pokaz/15646

 

 

Podsumowując, fajny pomysł na weekend za miastem, nawet z dziećmi. Piękne okolice, i mnóstwo starych murów do oglądania, my na pewno jeszcze tu wrócimy żeby zobaczyć więcej! 🙂

 

 

 

 

print

Jak nie zaczynać podróży z dzieckiem... PARIS#1